Poszukiwanie skarbów. O Heinrichu Schliemannie i odkryciu Troi mówi dr Katarzyna Zeman-Wiśniewska

dr Katarzyna Zeman-Wiśniewska, fot. Radio Wnet

W rozmowie z Konradem Mędrzeckim, dr Katarzyna Zeman-Wiśniewska z Wydziału Nauk Historycznych UKSW, opisuje przebieg badań dotyczących odkrycia starożytnej Troi.

 

1871, to jest rok, w którym rozpoczęły się te słynne wykopaliska Heinricha Schliemanna. Ale to nie jest pewnie ten moment, który można by wskazać jako moment odkrycia troi. I tutaj można by się zastanawiać, czy trzeba spojrzeć troszkę wcześniej, czy troszkę później, zależy jak na to pytanie spojrzeć, ponieważ już wcześniej wskazywano wzgórze Hisarlik jako potencjalnie to miejsce, w którym znajdowała się ta starożytna, homerycka Troja, ale nie było to powszechnie akceptowane. w połowie XIX wieku pojawiło się tutaj pewien Brytyjczyk, Frank Calvert, którego rodzina tutaj zakupiła niedaleko pewną posiadłość ziemską. A Frank Calvert był miłośnikiem archeologii i fascynatem historii homeryckich. I zaczął poszukiwać troi tutaj właśnie w tej okolicy. I to on zwrócił uwagę na wzgórze Hisarlik. I później, kiedy w okolice trafił Heinrich Schliemann i zaczął przyglądać się wzgórzu Burnabashi, które jest niedaleko i które podejrzewano o bycie lokalizacją homeryckiej troi, No to Frank Calvert zaczął go przekonywać, żeby jednak może spróbował poszukać gdzie indziej.

Przygląda się też fascynującej postaci archeologa-amatora Heinricha Schliemanna i otaczających go kontrowersji:

On wspaniale kreował swoją osobę na zewnątrz. Zresztą też wyniki tych swoich badań od razu bardzo popularyzował, był korespondentem do gazet, publikował książki, artykuły też takie bardzo popularne i miał dar opowiadania i ożywiania wyobraźni swoich odbiorców. I dar przekonywania. (…) Tam jest bardzo dużo nieścisłości. Te jego dzienniki i relacje z tego znane. (…) Tak, no szczególnie w przypadku takich najważniejszych znalezisk, no zwłaszcza tak zwanego skarbu Priama, który miał być tym ostatecznym dowodem na to, że on rzeczywiście tam odkrył Troję, ponieważ w tym swoim wykopie dotarł do poziomu, który my teraz określamy jako tak zwana Troja II. To było wiele wcześniej niż czasy wojny trojańskiej, bo wojna trojańska, to koło 1200 przed naszą erą, a ta Troja II to jest jakieś 2300 przed naszą erą, więc przekopał się przez to, co miał znaleźć. A on tam miał znaleźć właśnie złoty skarb. I do dziś tak naprawdę nie wiemy, gdzie konkretnie został odnaleziony, w jakich okolicznościach, czy rzeczywiście w jednym miejscu, czy to były obiekty pozbierane z kilku lokalizacji. On był nawet oskarżany o to, że tak naprawdę kupił to na czarnym rynku i cała historia została sfabrykowana.

W dalszej części audycji redaktor zapytał o język jakim posługiwali się Trojanie.

Trudno powiedzieć, ponieważ nie pozostawili po sobie żadnych źródeł pisanych. (…) podejrzewam, że raczej w języku greckim mogli dogadać się z grekami. Trojańczycy na pewno znali języki różne też ościenne, ponieważ to było miasto, które opierało swój sukces m.in. na handlu. To jest miejsce, w którym przecinały się szlaki handlowe.

mówi dr Zeman-Wiśniewska. Na koniec zdradza słuchaczom, że jej ulubioną postacią z Iliady Homera jest Hektor:

Muszę przyznać, że zawsze czytając fragment o jego śmierci jednak mam łzy w oczach. I wydaje mi się, że też cała ta historia o śmierci Hectora została tak opowiedziana, żeby trafiać do kobiecego odbiorcy. Te wszystkie sceny pożegnania z żoną, z matką, to jest… To chwyta za serca do dziś.