Saryusz-Wolski: Exposé Sikorskiego to dowód na fałszywe rozpoznanie zagrożeń

Featured Video Play Icon

Jacek Saryusz-Wolski l fot. prywatny album Jacka Saryusza-Wolskiego

Jesteśmy w czasie wielkich przemian, niewiadomej przyszłości i wielkich zagrożeń – mówił w Poranku Radia Wnet Jacek Saryusz-Wolski, były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Posłuchaj całej rozmowy:

Minister Radosław Sikorski w exposé (23.04.2025) podkreślił znaczenie sojuszy z NATO i UE jako gwarantów bezpieczeństwa Polski. Ostrzegł przed rozpadem Zachodu i zagrożeniem ze strony Rosji. Zapewnił, że Polska nie wyśle wojsk na Ukrainę, ale będzie wspierać pokój. Opowiedział się za wzmocnieniem obronności Europy i relacji z Globalnym Południem. Podkreślił, że NATO i UE wzmacniają, a nie ograniczają polską suwerenność. Wystąpienie wywołało mieszane reakcje.

Wystąpienie Sikorskiego skomentował w Poranku Radia Wnet Jacek Saryusz-Wolski, były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego. W jego ocenie Sikorski postawił kompletnie błędne diagnozy i zaproponował szkodliwe rozwiązania.

Zgoda co do tego, że bezpieczeństwo dziś jest najważniejsze. Ale wszystko inne, co zostało powiedziane, świadczy o absolutnie błędnej ocenie sytuacji. Wszystkie nadzieje w exposé ministra są pokładane w Unii Europejskiej i w Niemczech jako gwarantach polskiego bezpieczeństwa, a nie tam, skąd ono rzeczywiście pochodzi – czyli w Sojuszu Północnoatlantyckim, NATO, i w Stanach Zjednoczonych. To kompletnie błędna diagnoza, nieadekwatna do wyzwań, przed jakimi stoi Polska

– mówił.

Czytaj więcej:

Marcin Przydacz: Dla Sikorskiego nie liczy się Trójmorze czy Bukaresztańska Dziewiątka, ale polityka Berlina

Podkreślił, że „bardzo mało powiedziano o wadze i znaczeniu sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Całkowicie nie do przyjęcia jest pominięcie formuły wschodniej flanki NATO, czyli tzw. Bukaresztańskiej Dziewiątki. Zignorowano też znaczenie gospodarczego wzmocnienia wschodniej flanki Unii Europejskiej i NATO poprzez Trójmorze”.

Nadzieje pokładane w Unii Europejskiej, która działa dziś pod złym przewodnictwem Niemiec, są całkowicie nierealistyczne. Błędna diagnoza oznacza błędne wnioski. To wypaczone rozpoznanie wyzwań i lekceważenie najważniejszych dziś sojuszy, które mają znaczenie wręcz egzystencjalne

– zaznaczył.

Różne europejskie opcje

W ocenie byłego wiceprzewodniczącego PE „mamy dziś do czynienia z różnymi europejskimi opcjami politycznymi. Minister spraw zagranicznych jasno opowiedział się po jednej stronie”.

Z jednej strony – sojusz z USA, nawet w trudnych czasach i wobec wyzwań wynikających z polityki Trumpa wobec Rosji i Ukrainy. Z drugiej – opcja, której ulega dziś Bruksela i zwłaszcza Niemcy: próba „odwinięcia się” od USA i zbliżenia z Chinami. A przecież Chiny są – raz skrytym, raz otwartym – sojusznikiem Rosji w wojnie przeciwko Ukrainie. To całkowicie nieodpowiedzialna diagnoza i bardzo zły wybór potencjalnych sojuszników

– mówił.

Czytaj więcej:

Nie żyje wielu cywilów, dziesiątki rannych po atakach na Kijów. „Nigdy wcześniej tak się nie bałem”

Jego zdaniem Berlin, i Bruksela chcą wykorzystać wojenną niepewność wokół Rosji i Ukrainy, by zdystansować się od USA.

W rzeczywistości korzystają z tej sytuacji. Jeszcze wczoraj kanclerz Merz mówił o pełnej autonomizacji Europy względem Stanów Zjednoczonych. A przecież to pewne – Europa nie obroni się przed agresją ze Wschodu bez Ameryki. Mimo to, brnie w ten sam błąd co wcześniej: ufała Rosji mimo polskich ostrzeżeń – i mamy dziś wojnę jako efekt. Teraz wchodzi na podobną drogę wobec Chin, traktując je jako przeciwwagę dla USA. To bardzo zły kurs, który Polska powinna w UE zatrzymywać, a nie do niego dołączać

– przestrzegał.

/ad