Groteskowy wniosek o sprostowanie przesłany do Radia Wnet przez prokuratora

W reakcji na naszą publikację prokurator Andrzej Piaseczny przesłał za pośrednictwem pełnomocnika wniosek o sprostowanie. Dowiódł w nim nieznajomości elementarnych zapisów ustawy Prawo prasowe.

W marcu na portalu wnet.fm opublikowaliśmy artykuł pt. Bodnarowski prokurator sam zapędził się w kozi róg, składając zawiadomienie.

Prokurator Andrzej Piaseczny kierując zawiadomienie o rzekomym przestępstwie innej prokuratorki, w związku ze sprawą znieważenia pomnika smoleńskiego, sam mógł popełnić przestępstwo

– brzmiał lead tego tekstu.

W tekście nie zastanawialiśmy się nad zasadnością działania prokuratora, ale nad konsekwencjami faktu, że przez kilka lat dusił w sobie wiedzę o bezprawnym wg niego działaniu jego ówczesnej szefowej ws. próby ukarania Zbigniewa Komosy, mężczyzny znanego z umieszczania wieńca pod pomnikiem smoleńskim. Wskazaliśmy interpretację, zgodnie z którą zaniechanie skierowania przez Piasecznego zawiadomienia o przestępstwie w czasie rzeczywistym może narazić go na odpowiedzialność karną. Powołaliśmy się na wszczęcie śledztwa z zawiadomienia Romana Giertycha w analogicznej sprawie, dotyczącej Jarosława Kaczyńskiego. Stąd tytułowe „zapędzenie się w kozi róg” przez Piasecznego.

Bodnarowski prokurator sam zapędził się w kozi róg, składając zawiadomienie

Prokurator, który nie zna prawa

Kilkanaście dni po publikacji otrzymaliśmy wniosek o zamieszczenie sprostowania, podpisany przez pełnomocnika prokuratora. Jego treść wprawiła nas w zdumienie.

Pełnomocnik w imieniu Andrzeja Piasecznego wymienił 8 punktów, w których w jego ocenie rozminęliśmy się z faktami. Jednak tylko w dwóch z nich jednoznacznie wskazał, czego się domaga w sprostowaniu, pisząc „domagam się sprostowania poprzez napisanie”.

Problem jednak w tym, że akurat w tych dwóch punktach treść, której zamieszczenia domagał się Andrzej Piaseczny, była 3-4 razy dłuższa, niż wskazana przez niego rzekoma nieprawda z naszego tekstu. Tymczasem ustawa Prawo prasowe mówi w art. 31 a wprost, że

tekst sprostowania nie może przekraczać dwukrotnej objętości fragmentu materiału prasowego, którego dotyczy, ani zajmować więcej niż dwukrotność czasu antenowego, jaki zajmował dany fragment przekazu.

Jest to ABC prawa prasowego i trudno zrozumieć, jak prokurator, a więc osoba, która ma w ręku tak potężne narzędzia, jak choćby możliwość kierowania wniosków o tymczasowe aresztowanie, może doprowadzić do sytuacji, w której tak wadliwe pismo procesowe zostaje skierowane do redakcji w jego imieniu.

Zakusy cenzorskie

Także samo meritum żądania dowodziło głębokiej nieznajomości istoty sprostowania, które przecież nie służy do polemiki z ocenami. I tak, przykładowo, prokuratorowi nie spodobało się, że napisaliśmy, iż po dojściu Adama Bodnara do władzy w ministerstwie sprawiedliwości jego kariera wystrzeliła jak z procy. Zarzucił nam, że to sformułowanie nie jest adekwatne w sytuacji, w której został wicedyrektorem Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury kilka miesięcy po 13 grudnia 2023 r., czyli objęciu władzy przez rząd Donalda Tuska.

Problem w tym, że przejmowanie kolejnych instytucji zajęło ministrowi Adamowi Bodnarowi trochę czasu. I tak np. nowy dyrektor KSSiP został powołany dopiero w maju 2024 r., a wkrótce po nim nowym wicedyrektorem został Andrzej Piaseczny. Zdumiewa, że prokurator chce się bawić w cenzora, dopatrując się w publicystycznym sformułowaniu o „wystrzeleniu jak z procy” nadużycia, w sytuacji jednoznacznego związku przyczynowo-skutkowego między wygraną ekipy Donalda Tuska, a zmianami w KSSiP, w tym nowym stanowiskiem dla Piasecznego, dotychczas szeregowego prokuratora liniowego.

Mógł się wypowiedzieć

Zachowanie prokuratora jest tym bardziej zdumiewające, że przed publikacją otrzymał od Radia Wnet pytania prasowe i miał możliwość zaprezentowania swojego stanowiska. Zasłonił się wówczas tajemnicą toczącego się z jego zawiadomienia postępowania karnego w sprawie działania jego ówczesnej przełożonej. Jednak sprawa ta w ogóle nie pozostawała w naszym zainteresowaniu.

Najwyraźniej jednak nie przeszkadzała mu publikacja Gazety Wyborczej z 3 stycznia 2025 r., w której drobiazgowo opisano sprawę działania prokuratury wobec Komosy i późniejszego zawiadomienia Andrzeja Piasecznego. Z niej to zresztą dowiedzieliśmy się o tej sprawie. Autorka tekstu Ewa Ivanova nie powołuje się w materiale na oficjalne stanowisko prokuratury. Można się tylko domyślać, kto był jej źródłem osobowym w sprawie zawiadomienia prokuratora na inną prokuratorkę…

Od kilkunastu dni prokurator Andrzej Piaseczny nie winieje już w zakładce wymieniającej władze KSSiP. Zważywszy na jakość wniosku o sprostowanie, który został skierowany do Radia Wnet, państwo polskie nie poniosło chyba dużej straty w związku z tym, że nie będzie już się zajmował prowadzeniem aplikantów prokuratorskich. Jego następcą został prokurator Janusz Śliwa, zrzeszony – cóż za zaskoczenie – w Stowarzyszeniu Prokuratorów Lex Super Omnia. W przeszłości podpisywał apele o zaprzestanie działania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, bo tak orzekł TSUE.

Jakub Pilarek