Temat jazdy uporczywej jazdy lewym pasem jest znany polskim kierowcom i internautom. Przypomnijmy, że zgodnie z art. 16 pkt 2 kodeksu drogowego kierujący pojazdem, korzystając z drogi dwujezdniowej, jest obowiązany jechać po prawej jezdni.
Pomimo tych jednoznacznych regulacji drogi są pełne kierowców, którzy bez żadnego racjonalnego powodu nie zjeżdżają na prawy pas, po wykonaniu manewru wyprzedzania. W dzisiejszych czasach, w których dużo samochodów ma wideorejestratory, filmy z tego rodzaju zachowaniami zalewają serwisy typu YouTube. Irytujące zachowania miłośników lewego pasa nierzadko prowokują piratów drogowych do wykonywania karłołomnych, niebezpiecznych manewrów, w rodzaju podjeżdżania tuż pod zderzak, tudzież wyprzedzania z prawej strony poboczem.
Policja zdecydowanie bardziej woli „suszyć”, niż ścigać miłośników jazdy lewym pasem, tym niemniej w wielu publikacjach piętnowała zachowania naruszające art. 16 kodeksu drogowego. Przykładem może być tu poniższy wpis gliwickiej „drogówki” sprzed lat (groziły wówczas niższe niż dziś mandaty), zamieszczony pod tytułem „Czy można tak jechać?”.

Przyspawani do lewego pasa
Okazuje się jednak, że nie wszyscy policjanci stosują się do głoszonych przez „firmę” zasad. Co gorsza, także podczas pełnienia służby. Dowodzi tego przypadek, na który zwrócił nam uwagę sygnalista, doprowadzony do furii działaniem funkcjonariuszy na drodze ekspresowej S8. Świadectwo informatora przyjmujemy jako niezwykle wiarogodne, jest on bowiem wieloletnim kierowcą i prokuratorem, a więc osobą znającą i rozumiejacą prawo, jak i pragmatykę działania policji.
Cóż takiego zrobili funkcjonariusze? Przez około godzinę blokowali oba pasy na tzw. gierkówce w kierunku Śląska. Do zdarzenia tego doszło 8 lutego br.
Dojechałem do dziwnego zatoru, jadąc w kierunku Częstochowy. Okazało się, że oba pasy blokują policyjne busy. Funkcjonariusze jechali ok. 80km/h na drodze, na której dozwolona prędkość to 120 km/h. Z każdą minutą jazdy coraz bardziej opadała mi szczęka, bo radiowozy nie jechały w charakterze pojazdów uprzywilejowanych. Zjechałem z ekspresówki wcześniej, niż planowałem, bo miałem już tego dosyć. Przejechałem za policją blisko 100 km. Pojechali dalej, jadąc w ten sposób. To nie do wiary, że tego rodzaju sytuacje mają miejsce
– emocjonalnie opowiadał nam nasz informator o zdarzeniu na S8.
Zapytaliśmy o tę sytuację Komendę Główną Policji. Wysłaliśmy zdjęcie, a także prośbę o wyjaśnienie, na jakiej podstawie prawnej policjanci blokowali tyle kilometrów swobodny przejazd pojazdów. Podkreśliliśmy, że wszystko wskazuje na to, że naruszono art. 16 kodeksu drogowego. Obecnie mandat za takie naruszenie może wynieść do 3 tys. zł i 6 punktów karnych.
Ping pong z policją
Pierwsza odpowiedź z KGP, którą otrzymaliśmy, zawierała informację, że „we wskazanym dniu, na trasie pomiędzy Warszawą, a Piotrkowem Trybunalskim funkcjonariusze Policji prowadzili nadzór nad przemieszczającymi się kibicami >>Legii<< Warszawa udającymi się do Gliwic”.
Funkcjonariuszka dodała również, że nasze pytanie zostało przesłane do właściwej terytorialnie jednostki policji. Cierpliwie czekaliśmy na kolejnego maila. Doczekaliśmy, jednak jego treść była zdumiewająca.
W nawiązaniu do poprzedniej korespondencji uprzejmie informuję, że Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi w dniu 08.02.2025 r. na drodze S8 na odcinku między Warszawą a Piotrkowem Trybunalskim nie odnotowała żadnego zgłoszenia o jakichkolwiek utrudnieniach w ruchu drogowym
– napisała nam funkcjonariuszka z Wydziału Informacyjno-Prasowego KGP.
Odpowiedzieliśmy, że nie pytaliśmy o to, czy policja notowała jakieś zgłoszenia w niniejszej sprawie. To my działając na podstawie prawa prasowego skierowaliśmy pytanie z prośbą o odniesienie się do wskazanych okoliczności. Nasz mail, gdyby policja miała dobrą wolę, stanowił wystarczającą podstawę do zweryfikowania wątpliwości. Podkreślić jednak trzeba, że rolą dziennikarza nie jest kierowanie zawiadomień, szczególnie, gdy potencjalny świadek to sygnalista, chroniony tajemnicą dziennikarską.
W kolejnej odpowiedzi policja napisała, że „zarówno opis zdarzenia jak i załączona dokumentacja fotograficzna nie pozwalają jednoznacznie ocenić jakie manewry wykonywali kierowcy w opisanym zdarzeniu oraz stwierdzić czy doszło do wyczerpania znamion wykroczenia”. Funkcjonariuszka jeszcze raz podkreśliła, że każdy obywatel ma prawo do złożenia zawiadomienia o popełnieniu wykroczenia.
Cel: opóźnienie przyjazdu kibiców?
O sprawie rozmawialiśmy z doświadczonym oficerem policji. Zwrócił nam uwagę, że jest mało prawdopodobne, by pojazdy prewencji – bo to one zapewne brały udział w eskortowaniu kibiców – były wyposażone w działające rejestratory. Nie ma jednak żadnego problemu, by nasze informacje policja zweryfikowała na podstawie monitoringu na S8.
Policjant pytany o przyczyny takiego działania funkcjonariuszy postawił tezę, że być może chcieli celowo opóźnić przyjazd kibiców, dla jakichś celów związanych za zapewnieniem bezpieczeństwa. Przyznał jednak, że jeżeli kierowcy poruszali się w pojazdach nie na „bombach”, to jest ono nie do obrony pod kątem przepisów.
Równi i równiejsi
Woli wyjaśnienia sprawy po stronie policji nie ma. Przyczyn tego można się jedynie domyślać. Policja doskonale wie, że złamano prawo. Nie chce jednak wyciągać konsekwencji wobec kolegów, którzy w zaistniałej sytuacji są „kozłami ofiarnymi”. Bo to zapewne ich dowódca kazał im w ten sposób się przemieszczać.
Ukaranie funkcjonariuszy wysokim, adekwatnym do rangi wykroczenia (co najmniej 100 km jazdy lewym pasem!!!) mandatem z pewnością zostałoby bardzo źle przyjęte w „firmie”.
Tylko co to obchodzi przeciętnego obywatela, który nie może liczyć na analogiczne względy..? Prawo ma być takie samo dla wszystkich. Okazuje się jednak, że są równi i równiejsi.
Jakub Pilarek
