Paweł Rakowski: Europa nabrała sprintu, by załatwiać sprawy w Syrii

Paweł Rakowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Dziennikarz i ekspert od spraw Bliskiego Wschodu Paweł Rakowski opisuje niestabilną sytuację w Syrii. Wskazuje, że trudno przesądzać, kto dziś sprawuje władzę w tym kraju.

W 2024 r. w Syrii upadła władza Baszara al-Asada. Rządy przejęła tam opozycja. Premierem został Muhammad al-Baszir. Już po upadku Asada miały w Syrii miejsce masakry alawitów, których uważa się za odłam muzułmański.

W rozmowie z Wojciechem Jankowskim dziennikarz Paweł Rakowski przytacza wypowiedź izraelskiego ministra spraw zagranicznych, który stwierdził, że nie wiadomo, kto rządzi w Syrii.

Na świecie dzieje się globalne przetasowanie. Państwa europejskie nabrały sprintu względem Syrii, chcą szybko pozałatwiać swoje sprawy. Nie mogę tego krytykować, ale wydaje mi się, że to nie jest odpowiedni na to czas

– mówi Rakowski.

W Syrii znów leje się krew i mordowani są niewinni ludzie. Wywiad Radia Wnet z alawitką

Rozmówca Wojciecha Jankowskiego podkreśla, że choćby już masakry alawitów wskazują, że nie powinno się nowej władzy dawać kredytu zaufania.

Władze te powołały nawet komisję śledczą, ale generalne zalecenia są w chwili takie, żeby nie filmować tego, co tam dalej się dzieje

– dodaje dziennikarz.

Opisując dalej niestabilną sytuację w tym regionie Rakowski przypomina, że doszło już tam do potyczki na granicy libańsko-syryjskiej.

Tutaj po jednej stronie były władze syryjskie, po drugiej stronie klany szyickie, które są powiązane z Hezbollachem, do tego armia libańska. Czyli że mamy de facto konflikt międzypaństwowy. Do tego kilkanaście udokumentowanych mordów na tle religijnym względem chrześcijan

– wylicza.

Paweł Rakowski zwraca uwagę, że same motywacje Europy do szybkiego działania są zrozumiałe.

Niemcy poczyniły wielki historyczny błąd w 2014-2015 roku, kiedy to przyjęły ich zdaniem Syryjczyków, a tak właściwie przyjęli syryjskich Arabów.  Pamiętajmy o tym, że ten świat jest feudalny, ten świat jest stanowy, więc tutaj czym innym jest towarzystwo, które tam maszerowało czy płynęło na pontonach, aa czym innym elita siedząca w kawiarni w Damaszku czy w Aleppo. Niemcy chcieliby, żeby ci ludzie wrócili do siebie. Dlatego też pojawiały się wielkie pieniądze. Mówi się nawet o inwestycjach w różne sektory syryjskiej gospodarki wynoszące ponad 5 miliardów dolarów. Same Niemcy mają przekazać 900 milionów euro. Ale kto miał wrócić do Syrii, to już wrócił

– ocenia.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/