Jak mówi reżyser filmu „Odnawialne źródła pieniędzy” Mateusz Dzieduszycki, jego dzieło opowiada o tym, „kto do jakiego stopnia ma pobrudzone ręce w tak zwanej zielonej odnawialnej energii”.
Film był realizowany w kopalniach tzw. ziem rzadkich, metali pierwiastków rzadkich w Afryce, w Kongo
– opowiada autor.

TU MOŻNA ZNALEŹĆ FILM. JEGO KOSZT TO 10 ZŁ.
Badacz w dyscyplinie inżynierii środowiska, górnictwa i energetyki prof. Ziemowit Malecha, który jest głównym bohaterem filmu, tłumaczy, że warunki, w których wydobywa się materiał, wykorzystywany później w produkcji różnych „ekologicznych” dóbr świata zachodniego, nie mieszczą się w głowie przeciętnego Europejczyka.
Kopalnia wygląda jak obiekt z czasów neolitycznych. Nieprzebrany tłum ludzi porusza się w różnych kierunkach, obsługując ludzi pod ziemią. A ci ostatni wchodzą tam przez wąskie otwory, które sami wydłubali w prymitywny sposób. O dziwo, pomimo, że te otwory są bardzo małe, jak studzienka kanalizacyjna, to w środku może przebywać nawet 50 górników. Otwory te mogą mieć głębokość nawet 60 metrów
– wskazuje rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego.

Mateusz Dzieduszycki tłumaczy, że urobek z kopalni wędruje dalej do chińskich obozów pracy przymusowej.
Minerały zmieniają się potem w cudowne wiatraki, panele, magazyny energii, telefony i parę innych drobiazgów. Trop pieniędzy prowadzi teraz w drugą stronę, bo za te wiatraki płacimy z naszych podaktów, z dotacji, w różny sposób
– kontynuuje opis tego procederu reżyser.
Wysłuchaj całęj rozmowy już teraz!
jbp/
