W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim poseł Prawa i Sprawiedliwości Kacper Płażyński stwierdza, że na podstawie wyników kontroli poselskiej w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej wystawia tej instytucji „bardzo pochlebną opinię”.
Zrobili wszystko wzorowo, zgodnie z obowiązującym prawem. Pierwsze prognozy o tym, że południowej Polsce grozi powódź były w wtorek około godziny 14:15. Trafiły bezpośrednio do trzydziestu kilku instytucji, między innymi na adres elektroniczny wskazany przez Prezesa Rady Ministrów, do ministrów, do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i do wielu innych – opisuje parlamentarzysta.
Polityk dodaje, że już od środy był powoływany przez RCB sztab kryzysowe, w którym „uczestniczyli wojskowi, policjanci i wojewodowie”.
🔴 IMGW alarmowało o zagrożeniu powodziowym! Prognozy jednak były alarmujące. #RaportPowódź pic.twitter.com/PvLj4O473T
— Prawo i Sprawiedliwość (@pisorgpl) September 24, 2024
IMGW przez ten cały czas, od 10 września, mówił to samo: że sytuacja jest bardzo groźna. Instytucja ta dała trzeci, najwyższy stopień zagrożenia powodziowego dla południowego zachodu Polski. I wiedziało to bardzo dużo osób, łącznie z ministrami. Dlatego niesamowitym jest, że aż do 14.00 do soboty, kiedy powódź się zaczęła, po stronie Donalda Tuska, czyli zgodnie z prawem, szefa całego zarządzania kryzysowego w Polsce, jako premiera, po prostu była kompletna bierność – mówi Płażyński.
Poseł ocenia, że gdyby premier działał inaczej, „dużo mniej ludzi dzisiaj by cierpiało. Nie mówię, że mogliśmy zmienić pogodę, ale państwo mogło być lepiej przygotowane”.
Zarówno w zakresie meteorologicznym, jak i hydrologicznym był trzeci stopień zagrożenia, wskazany przez IMGW. Codziennie od wtorku taki komunikat szedł również bezpośrednio do prezesa Rady Ministrów. A prezes Rady Ministrów 13 września mówił, że prognozy nie są alarmujące. To jest szaleństwo – stwierdził Kacper Płażyński.
jbp/
Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!
