Przypomnijmy, że w serii naszych tekstów dowodziliśmy, że Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar podczas swojej próby odwołania władz Sądu Okręgowego w Warszawie wygenerował sytuację, w której sądem nikt nie zarządzał 1 lipca 2024 r., a także przez część następnego dnia.
Taki wniosek wysnuliśmy, przyjmując roboczo perspektywę Adama Bodnara, zgodnie z którą władze Sądu Okręgowego w Warszawie zostały skutecznie zawieszone 1 lipca br. Ostatni materiał w tej sprawie opublikowaliśmy 10 lipca.
W swoim oświadczeniu (z którym można się zapoznać tutaj) sąd wskazuje, że p.o. prezesa sądu Janusz Włodarczyk o swojej nowej roli dowiedział się 1 lipca. W naszym materiale nie wykluczaliśmy tego:
Wg naszych informatorów sędzia zaczął realnie rządzić w sądzie dopiero po 13 następnego dnia, 2 lipca. Wtedy, gdy wpłynęło oficjalne pismo elektroniczne z ministerstwa do sądu. Jeżeli sędzia wiedział już 1 lipca wieczorem o swojej nowej roli, to dlaczego pół następnego dnia zajęło mu uzyskanie kodów dostępu do systemów informatycznych sądu, przeznaczonych dla prezesów? Jest to scenariusz niesłychanego chaosu w tak ważnej instytucji.
Stanowisko sądu
Co nowego wiemy z publikacji sądu? Oto fakty:
– pierwszy raz SO w Warszawie jako instytucja dowiedział się o zawieszeniu prezesów i wskazaniu sędziego Janusza Włodarczyka na p.o. prezesa sądu 1 lipca o godz. 15:31. Była to wiedza pracownika sądu, który otrzymał maila z resortu sprawiedliwości
– o 15:58 1 lipca pracownik poinformował telefonicznie o sprawie sędziego Janusza Włodarczyka
– o 16:58 1 lipca przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości potwierdził sędziemu przez telefon decyzję
– o 9:30 2 lipca podczas spotkania z wiceministrem sprawiedliwości Dariuszem Mazurem (też jest sędzią) Janusz Włodarczyk otrzymał oficjalne pismo, wskazujące go jako p.o. prezesa sądu
Co istotne, w oświadczeniu podkreślono, że od godz. 15:58 1 lipca 2024 roku sędzia Janusz Włodarczyk wykonywał przewidziane przez prawo obowiązki prezesa sądu.
Odpowiadamy sądowi i ministerstwu
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to jednoznaczne przyznanie, że de facto niezbędne jest formalne przekazanie wiedzy sądowi, że doszło do zawieszenia prezesów i wyznaczenia nowego p.o. prezesa sądu. Nie jest tak, jak sugerowało wcześniej Ministerstwo Sprawiedliwości:
Na realizację powyższych uprawnień bez wpływu pozostaje wydanie przez Ministra Sprawiedliwości aktu zawiadamiającego o wykonywaniu funkcji.
Potwierdził to sam sąd, mówiąc o spotkaniu z wiceministrem, który przekazał sędziemu stosowany dokument w wersji papierowej.
Druga uderzająca okoliczność, to oficjalne przyznanie, że nowa władza sądu została wyłoniona 1 lipca tuż przed 16:00. Skoro wg Adama Bodnara skutecznie zawieszono prezes sądu Joanną Przanowską i jej zastępców od 1 lipca (ministerstwo nie precyzuje tego terminu), to oznacza to, że zgodnie z logiką ministerstwa przez cały dzień w sądzie nikt legalnie nie sprawował władzy. Sami prezesi kwestionują swoje zawieszenie od 1 lipca i twierdzą, że tego dnia wykonywali jeszcze swoje obowiązki.
Wreszcie trzecia sprawa. Skoro sąd urzęduje teoretycznie do 18:00, to dlaczego dostępy cyfrowe sędzia Janusz Włodarczyk zdobył dopiero ok. 13 w dniu 2 lipca, a nie po 16:00 dnia poprzedniego? W dzisiejszych czasach nie da się w pełni zarządzać instytucją bez pełni uprawnień władczych w jej systemie informatycznym. Chodzi m.in. o SapFiori (narzędzie do obsługi zadań kadrowych), Elektroniczny Zbiór Dokumentów i pocztę prezesa.
Sytuacja ta dowodzi niesłychanego bałaganu. Wskazuje na nieprzemyślane działania resortu pod presją polityczną, na zasadzie „ja z synowcem na czele, i? – jakoś to będzie!”. Sam sędzia Janusz Włodarczyk jest raczej ofiarą tego bałaganu, niż jej architektem. Acz niektóre jego działania, co do formy, muszą rodzić krytykę. Wspomnieć tu można choćby podrzucanie ważnych decyzji prezesom sądu w kopertach na biurko, co nie licuje ani z powagą instytucji, ale też nie daje żadnej pewności, że zapoznali się oni z informacjami.
Kolejne wątki i pytania
Do tematu Sądu Okręgowego w Warszawie będziemy jeszcze z pewnością wracać. Na poniedziałek zwołane zostało kolegium sądu okręgowego, która ma opiniować wnioski Adama Bodnara o odwołanie władz tego sądu, a także niektórych sądów rejonowych okręgu warszawskiego. Według zawieszonych prezesów jest to bezprawna próba orzekania drugi (a w zasadzie trzeci, bo pierwsza taka próba miała miejsce w czerwcu) raz w rozpoznanej sprawie. Twierdzą oni, że legalne kolegium odbyło sie 1 lipca i obroniło władze sądu. A jeżeli minister chce nadal zmienić władze, powinien uruchomić procedurę przed KRS.
Zajmiemy się także kwestią decyzji, które prezesi podejmowali 1 lipca. Wydaje się, że wg Adama Bodnara powinny być one uznane za nieważne, wobec zawieszenia prezesów. Zapytaliśmy już Sąd Okręgowy w Warszawie, czy rozpoczął się audyt tych decyzji. Na razie czekamy na odpowiedź.
