Rzecznik prasowy Sądu Najwyższego o ataku hybrydowym na tę instytucję

Featured Video Play Icon

Prof. Aleksander Stępkowski, rzecznik prasowy Sądu Najwyższego wskazuje, że zasypanie tej instytucji masą identycznych protestów wyborczych to próba zdestabilizowania sądu, godna reżimu Łukaszenki.

Sędzia Sądu Najwyższego Aleksander Stępkowski w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim przyznaje, że zasypanie instytucji kilkudziesięcioma tysiącami protekstów wyborczych chwilowo sparaliżowało instytucję i zmusiło pracowników i sędziów do nieprzerwanej pracy, także w Święto Bożego Ciała.

Giertychowa szarża na SN

Jak tłumaczy prawnik, niecodzienność tej sytuacji polega na tym, że prawdopodobnie ok. 90 proc. protestów to protesty „powielaczowe”.

Kilka osób wrzuciło wzory protestów, które teraz są wykorzystywane. Wrzucano po kilkadziesiąt protestów podpisanych na „łapu capu” do koperty. Pracownicy muszą to rozpakować, zarejestrować, niezależnie od tego, czy ktoś jest nawet pod protestem podpisany. Najbardziej popularnym protestem jest wzór upubliczniony przez jednego z posłów

– mówi Aleksander Stępkowski, przyznając, że chodzi o Romana Giertycha.

Sędzia zaznacza, że jako przedstawiciel Sądu Najwyższego nie może komentować merytorycznej strony szablonowego protestu przed jego rozpoznaniem w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Tłumaczy, że protesty, które zostaną jednoznacznie zidentyfikowane jako tożsame, będą rozpoznane jednym orzeczeniem.

Robert Hernand: W styczniu Adam Bodnar uznawał Izbę Kontroli SN. Upoważnił mnie do zajęcia przed nią stanowiska

Porównanie z kampanią Wałęsa vs Kwaśniewski

Stępkowski wskazuje, że nie można w prosty sposób porównywać tegorocznej liczby kilkudziesięciu tysięcy protestów z czasami kampanii Wałęsa-Kwaśniewski, kiedy protestów wpłynęło kilkaset tysięcy.

Po pierwsze wtedy Sąd Najwyższy miał więcej czasu na rozpoznanie protestów. Po drugie, te protesty nie zostały zarejestrowane. Powiązano je w paczki i były rozpoznawane paczkami

– przypomna rzecznik.

Atak hybrydowy

Celowe zalanie Sądu Najwyższego strumieniem takich samych protestów Aleksander Stępkowski porównuje do ataku hybrydowego.

Jeśli ktoś chciał zdestabilizować funkcjonowanie jednego z konstytucyjnych organów państwa, to można mu pogratulować. Mamy do czynienia dokładnie z taką sytuacją, jak teraz na granicy z Białorusią. Tylko prezydent Łukaszenka posługuje się w tym celu migrantami z Azji i Afryki, tutaj zaś posłużono się polskimi obywatelami

– ostro ocenia sytuację prof. Stępkowski.

Według rzecznika prasowego SN tego rodzaju działanie polega na podważaniu wiarygodności instytucji demokratycznych i antagonizowaniu społeczeństwa.

To są wszystko kwalifikacje, które są dokonywane w dokumentach Unii Europejskiej i Rady Europy. Tak się opisuje dezinformacje i ataki hybrydowe. I z czymś takim mamy teraz do czynienia przy okazji składania protestów

– mówi sędzia.

Dr Oskar Kida: stwierdzenia o sfałszowaniu wyborów bazują na całkowicie wymyślonych danych

Jak podkreśla rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego, 30-dniowy czas na rozpoznanie protestów jest terminem instrukcyjnym i ewentualne jego przekroczenie nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami.

W rozmowie sędzia odniósł się także do najścia Romana Giertycha na Sąd Najwyższy, a także do wypowiedzi elit prawniczych na temat Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Zainteresowanych zachęcamy do wysłuchania całego nagrania!

jbp/