Marek Budzisz: Operacja „Pajęczyna” pokazała, że wielkie terytorium Rosji przestało być atutem

Featured Video Play Icon

Ekspert Strategy&Future Marek Budzisz tłumaczy, jak skuteczny atak dronowy Ukrainy w ramach operacji „Pajęczyna” zmienił logikę wojny, wytrącają Rosji jej główny atut – olbrzymie terytorium.

W poprzednią niedzielę Ukraina przeprowadziła na terenie Rosji operację „Pajęczyna”. Za pomocą wielu małych dronów uderzyła na cztery lotniska rosyjskie, niszcząc kilkadziesiąt samolotów lotnictwa strategicznego i powodując wielomiliarowe straty.

W rozmowie z Katarzyną Adamiak ekspert Strategy&Future Marek Budzisz analizuje skutki i znaczenie tego ataku.

To, co historycznie zawsze było uważane jako pewien atut Federacji Rosyjskiej, czyli rozmiar terytorium – mówiło się zawsze, że Rosji nie można podbić – dzisiaj przestaj być atutem. Strona ukraińska była w stanie uderzyć głęboko na tyłach rosyjskich, ponad 4 tysiące kilometrów od Ukrainy. Dzisiaj w związku z charakterem tego ataku mówi się o tym, że takie uderzenia mogą się powtarzać i mogą mieć miejsce w każdym punkcie w Federacji Rosyjskiej. A to odwraca tę sytuację, bo to Rosjanie będą musieli zbudować system bezpieczeństwa na tak olbrzymim terenie, co jest niezwykle trudne. Więc w tym sensie udało się Ukraińcom, realizując tę operację, spowodować, że coś, co było do tej pory uznawane za rosyjskim atut, staje się obciążeniem

– mówi ekspert.

Trump ma dość impasu ws. Ukrainy. „Grozi sankcjami obu stronom wojny”

Budzisz tłumaczy, że użyte do ataku statki powietrzne były niewielkimi dronami FPV (First Person Viev), a koszt produkcji jednej sztuki to około 500 dolarów.

Tych dronów Ukraińcy użyli około 116. Jedna ciężarówka nie dojechała, bo miało być też zaatakowane piąte lotnisko na dalekim wschodzie. Została zniszczona nie przez rosyjskie siły specjalne, ale przez kierowców ciężarówek. Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że te drony były tanie. Zostały w bardzo przemyślany sposób ukryte w domkach modułowych, które były przewożone w sposób całkowicie jawny. I nawet kierowcy tych TIR-ów najprawdopodobniej nie wiedzieli, co przewożą. One zostały aktywowane zdalnie, co ułatwiło stronie ukraińskiej wycofanie swoich żołnierzy

– opowiada analityk S&F.

Marek Budzisz wskazuje na zagrożenia wynikające z możliwości stosowania tak taniej i łatwej do ukrycia technologii.

W sytuacji takiego państwa jak Polska, kiedy my nie uczestniczymy w wojnie, nie trzeba budować bardzo złożonych ukryć dla takich dronów. Wystarczy pojawienie się kilku samochodów osobowych w okolicach Okęcia, z których bagażników wylatują tego rodzaju systemy i atakują na przykład samoloty specjalnego pułku rządowego, które przecież nie są schowane w jakichś umocnionych hangarach, tylko najczęściej stoją na płycie lotniska

– mówi.

Ekspert dodaje, że wykrycie sprawców tego rodzaju ataku może być utrudnione.

Jeżeli to jest tani system, który każdy może posiąść i zacząć używać, no to nie będzie dowodów, że za uderzeniem stoi np. Federacja Rosyjska. Nastąpi proliferacja zagrożeń i będzie to wyzwanie dla systemów ochrony. To przemodeluje system bezpieczeństwa takich państw, jak Polska

– przewiduje gość Poranka Wnet.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

jbp/