Posłuchaj całej audycji:
Kardynał Robert Prevost, urodzony w Chicago, został wybrany nowym papieżem i przyjął imię Leon XIV. To pierwszy papież pochodzący z USA. Wychowany na południowych przedmieściach Chicago, znany z przywiązania do tradycyjnej liturgii i nauczania katechizmowego, był wcześniej prefektem Kongregacji ds. Biskupów. Jego wybór wywołał euforię w rodzinnym mieście – mieszkańcy świętują. Leon XIV zapowiada się na papieża silnie zakorzenionego w duchowości i prostocie.
W rozmowie z Hanną Tracz, dziennikarką Radia Went George Weigel komentował nowy wybór oraz mówił przed jakimi, jego zdaniem, stoi nowy papież.
Każdy papież wnosi do sprawowania Urzędu Piotrowego różne talenty, mocne strony, ale – szczerze mówiąc – także słabości. Papież Leon XIV stoi dziś przed poważnymi wyzwaniami związanymi z zarządzaniem. Nikt nie jest zadowolony z obecnego funkcjonowania Kurii Rzymskiej. Istnieją tam ogromne problemy finansowe – Watykan co roku boryka się z dużym deficytem budżetowym i ma bardzo wysokie, niepokryte zobowiązania emerytalne, którymi trzeba się pilnie zająć. Jest więc kilka bardzo konkretnych spraw materialnych wymagających uporządkowania
– mówił.
Czytaj więcej:
„Chicago oszalało”. Co wiadomo o pochodzeniu i rodzinie Leona XIV
Podkreślił jednak wyraźnie, że „papież musi znaleźć sposoby, by Kościół i wierni stali się nośnikami ewangelizacji, do czego wzywał nas Jan Paweł II”.
Nie sądzę, aby fakt, że papież Leon jest Amerykaninem, miał duże znaczenie. Władza Kościoła i papieża ma charakter moralny. Gwardia Szwajcarska nie ruszy przecież w świat, by go reorganizować – papież nie dysponuje żadną władzą materialną. A jednak Jan Paweł II pokazał, zwłaszcza podczas swojej pierwszej wizyty w Polsce w czerwcu 1979 roku, że papież może rozbudzić w ludziach siłę sumienia, a przebudzone sumienia są w stanie popchnąć historię w lepszym kierunku. To jest właśnie rodzaj świadectwa – moralny impuls, który papież może wzbudzać w świecie
– powiedział.
Prześladowanie chrześcijan na świecie
Weigel zaznaczył też, że papież może – i musi – zwracać uwagę na te części świata, gdzie chrześcijanie są prześladowani. Wspólnoty chrześcijańskie na całym świecie doświadczają ogromnych cierpień, przypominał, a obowiązkiem papieża jest nagłaśnianie tych przypadków. Nadając prześladowanemu Kościołowi widoczność, pomaga mu w ten sposób zyskać choć minimalną ochronę.
Mam nadzieję, że ludzie zrozumieją, iż jest to człowiek o bardzo bogatym doświadczeniu międzynarodowym. Dużą część życia spędził w Ameryce Łacińskiej, wiele lat także tutaj, w Rzymie. Nie jest osobą o wąskich horyzontach – to ktoś, kto zna wiele różnych części świata. Fakt, że urodził się w Chicago, jest interesujący, ale nie definiuje tego, kim jest.
Przypomniał też, że po ogłoszeniu wyboru powiedział w amerykańskiej telewizji, że to jeden z największych powrotów w historii. W 1870 roku, kiedy Pius IX zamknął się za murami Watykanu, nazwał siebie „więźniem Watykanu”. Państwo Kościelne przestało istnieć, a wiele osób uznało, że papiestwo przestało odgrywać rolę – zarówno w świecie, jak i w samym Kościele.
Cóż – wystarczy spojrzeć na to, co działo się wczoraj w Bazylice św. Piotra i wokół niej: media z całego świata śledziły to wydarzenie z większą uwagą niż jakiekolwiek wybory. Wybory w Stanach Zjednoczonych, kongresy Komunistycznej Partii Chin, ostatnie sfałszowane wybory Putina w Rosji – żadne z nich nie przyciągają takiej uwagi, jak wybory 267. Biskupa Rzymu. To pokazuje, że wiara religijna wciąż żyje we współczesnym świecie – w XXI wieku – i że nadal może mieć realny wpływ na życie ludzi
– podsumował.
/ad
