Dariusz Matecki: W szpitalu konwojowali mnie funkcjonariusze w kominiarkach i z długą bronią. To nie jest normalne

Featured Video Play Icon

W Poranku Radia Wnet poseł Dariusz Matecki opisuje, jak traktowany był jako podejrzany przez prokuraturę i organy państwa polskiego. Podkreśla, że areszt brutalnie wkroczył w jego życie rodzinne.

Rozmowę z Dariuszem Mateckim, posłem Prawa i Sprawiedliwości, któremu Prokuratura Krajowa postawiła zarzuty w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, Krzysztof Skowroński rozpoczął od pytania, czym jest wolność.

Wolność to jest móc obserwować, jak synek zaczyna mówić pełnymi zdaniami. Zostało mi to odebrane w ciągu dwóch miesięcy. Obserwowanie tego, jak dwuletni synek się rozwija. To jest dla mnie w najprostszych słowach wolność: móc być z rodziną, móc pracować, móc realizować to, do czego zostałem wybrany przez wyborców

– mówi Dariusz Matecki.

Poseł wspomina, że w niedzielę podczas szczecińskiego Marszu dla Życia podszedł do niego mieszkaniec, który na niego głosował powiedział, że został pozbawiony swojego przedstawiciela w sejmie.

ABW zabrało cały sprzęt elektroniczny posła

Matecki podkreśla, że skutki działania organów ścigania w życiu codziennym odczuwa nadal.

ABW ma moje trzy telefony i dwa komputery. Nie mam swojego tabletu, gdzie miałem korespondencję z ludźmi. Żaden prokurator nie może od posła domagać się zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora korespondencji z wyborcami, czyli na przykład informacji o działaniach obecnego rządu. Zabrali mi karty pamięci. Dla mnie to jest złodziejstwo, bo nie dostałem żadnego protokołu. Powinienem wiedzieć co mi zabrano, by móc złożyć na to zażalenie

– opisuje działanie funkcjonariuszy polityk.

Matecki zapowiada, że rozważy, czy nie skierować zawiadomienia do prokuratury o przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych.

Marek Jakubiak: Następny rząd będzie odbierał kompetencje prokuratorom

W szpitalu z długą bronią

Poseł wspomina, że podczas wizyty w szpitalu, był eskortowany przez Służbę Więzienną niczym najgorszy terrorysta.

Nie mogłem iść samodzielnie, wieziono mnie na wózku, w kajdanach. Przez szpital pełen ludzi prowadziło mnie kilkunastu funkcjonariuszy z długą bronią. Wszyscy w kominiarkach. Rozsuwali ludzi po korytarzach. To sprawa związana ze zdrowiem osoby ze świata polityki, a nie gangstera, który kogoś napadł, kogoś ostrzelał, komuś zrobił krzywdę. Wystarczyło dwóch funkcjonariuszy po cywilnemu i tyle. Żeby nie robić tej szopki. To nie są normalne warunki

– protestuje przeciwko działaniu państwa poseł.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/