Nie żyje wielu cywilów, dziesiątki rannych po atakach na Kijów. „Nigdy wcześniej tak się nie bałem”

Nocny atak na Kijów l fot. ДСНС України

Rosjanie kontynuują ataki na ludność cywilną. Tej nocy rakiety spadły na Kijów i Charków. Bezpośrednio zagrożony był nasz korespondent i jego rodzina, którzy żyją w stolicy Ukrainy.

Posłuchaj całej rozmowy:

W nocy z 23 na 24 kwietnia Rosja przeprowadziła zmasowany atak na Kijów i Charków. Stolica Ukrainy została ostrzelana rakietami i dronami – zginęło co najmniej 9 osób, ponad 60 zostało rannych, w tym dzieci. Zawaliły się budynki mieszkalne, trwa akcja ratunkowa. W Charkowie rakiety uderzyły w siedmiu miejscach – ranne zostały co najmniej dwie osoby. Ukraińskie służby szacują zniszczenia, a władze wzywają społeczność międzynarodową do reakcji.

Sprawę komentował w Poranku Radia Wnet nasz korespondent w Kijowie – Dmytro Antoniuk, który sam był zagrożony atakiem.

Nie potrafię dokładnie powiedzieć, jak blisko to się stało, czyli gdzie dokładnie uderzyła rakieta, ale mój dom cały się trząsł. Nigdy wcześniej tak się nie bałem – mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem

– mówił.

Dodał, że on i jego rodzina wcześniej słyszeli syreny alarmowe.

Zawyły syreny, ale nie spaliśmy już wtedy – byliśmy gotowi. Wcześniej słyszeliśmy eksplozje – to były pociski manewrujące wystrzelone z akwenu Morza Czarnego. Ale wtedy w moją dzielnicę uderzyła rakieta balistyczna. Podejrzewam, że nie została zestrzelona – stąd ten potworny wybuch

– relacjonował.

Brak parasola ochronnego

Antoniuk pytany, czy Ukraińcy nie są wstanie odeprzeć rosyjskich ataków z powietrza, przyznał, że faktycznie brakuje im odpowiednich środków.

Brakuje nam rakiet do amerykańskich wyrzutni Patriot. Tylko Amerykanie produkują te rakiety, a administracja prezydenta Trumpa na razie nie przekazuje ich i nie sprzedaje Ukrainie. Prosimy ich nie o darowiznę, tylko o możliwość zakupu. Mimo to – odmawiają. Ta decyzja administracji Trumpa jest dla nas bardzo bolesna

– zaznaczył.

Szantaż Putina

Nasz korespondent opisują sytuację na froncie, powiedział, że Ukraińcy mają „pewne sukcesy pod Pokrowskiem – gdzie powoli odsuwają wroga spod tego miasta w obwodzie donieckim”.  Dodał, że „Wróg też ma drobne sukcesy na różnych odcinkach frontu, ale nie takie, które pozwoliłyby mu przełamać front i posunąć się głęboko w głąb terytorium Ukrainy”.

Putin po prostu próbuje zastraszyć i sterroryzować ukraińskich cywilów, by ci zaczęli wywierać presję na rząd i prezydenta Zełenskiego, by przyjąć jego ultimatum. A to ultimatum oznacza de facto kapitulację

– mówił.

Według niego, gdyby Ukraińcy zgodzili się na te warunki, to „po pierwsze – straciliby pięć obwodów, a po drugie – Ukraina niedługo przestałaby istnieć, boo Rosja na tym by nie poprzestała – ruszyłaby dalej”.

Nie możemy po prostu oddać swojej ziemi. To byłby niebezpieczny precedens międzynarodowy – sytuacja, w której ktoś napada na swojego sąsiada, zabiera mu część terytorium, a potem świat uznaje, że to zabrane terytorium już do niego należy. To by otworzyło puszkę Pandory. I naprawdę – uznanie Krymu za rosyjski mogłoby doprowadzić do trzeciej wojny światowej

– prognozował.

Na koniec życzył słuchaczom, „żeby Polska i Polacy nigdy, przenigdy nie musieli przeżywać czegoś takiego, jak to, co było chociażby tej nocy udziałem mieszkańców Kijowa”.

/ad