Posłuchaj całej rozmowy:
W programie Krzysztofa Skowrońskiego Klub przyjaciół metali ziem rzadkich gościli: Zbigniew Przybysz, prezes firmy Kram, produkującej opakowania, Piotr Nowak, były minister rozwoju oraz Szczepan Ruman, prezes firmy energetycznej Core Energy. W Poranku Radia Wnet przypomnieliśmy tę cześć rozmowy, która dotyczyła systemu ETS.
Czym jest ETS?
System ETS (EU Emissions Trading System) to unijny mechanizm handlu emisjami CO₂, który miał ograniczać emisje gazów cieplarnianych. Działa na zasadzie „cap and trade” – Unia ustala limit (cap) emisji dla firm, a niewykorzystane limity można sprzedać innym (trade). Certyfikaty emisji (tzw. uprawnienia ETS) mają wartość rynkową i podlegają spekulacjom. System obejmuje m.in. energetykę, przemysł i lotnictwo. Celem ETS miała być dekarbonizacja gospodarki, ale ostatecznie spowodował wzrost kosztów energii i możliwość gigantycznych spekulacji przez instytucje finansowe.
Krzysztof Skowroński pytał byłego ministra rozwoju Piotra Nowaka m.in., dlaczego – skoro wiadomo, że ETS podnosi ceny – nie zrezygnujemy z tego systemu.
Nowak cofnął się w czasie i przypomniał, „że w 2016 roku cena certyfikatów ETS wynosiła około 15 euro. Potem okazało się, że część instytucji finansowych, które finansowały różnego rodzaju farmy wiatrowe i energię fotowoltaiczną, zaczęła panikować, że ten ETS wciąż utrzymuje się na poziomie 15 czy 16 euro. Obawiano się, że te projekty się nie zwrócą, ponieważ energia z węgla plus ETS i tak była tańsza niż ta z wiatraków i paneli – farm fotowoltaicznych”.
Jak utrwalano ETS
Co zrobiono? Instytucje – czy też, w pewnym sensie, ci eko-szaleńcy – zlobbowali Komisję Europejską i Parlament Europejski, i wprowadzono w dyrektywie finansowej zapis, że certyfikaty ETS są instrumentem finansowym. Niby nic. Dla ludzi to przeszło zupełnie niezauważone. Ale co to spowodowało? Instytucje finansowe – potężne banki inwestycyjne i fundusze spekulacyjne – mogły wskoczyć w ETS-y. A że ETS-y nie mają terminu zapadalności, to te banki kupowały po kilka miliardów dolarów ekwiwalentu certyfikatów ETS-owskich, które wtedy kosztowały po 15, po 20 euro. A w szczycie dochodziły nawet do 100 euro
Były minister rozwoju przypomniał, że „kiedy był w rządzie, złożył postulat – został on przyjęty przez rząd – żeby wykreślić ETS-y jako instrumenty finansowe z dyrektywy MIFID”.
Chodziło o to, żeby właśnie odciąć tę możliwość spekulacji i wprowadzić także termin zapadalności dla tych certyfikatów. Żeby nie było tak, że jeden z dużych banków kupuje sobie taki certyfikat, wiedząc, że w Unii Europejskiej będzie „kręcona śruba”, więc siłą rzeczy jego cena będzie rosła. I może go trzymać przez kilka lat, a potem sprzedać z bardzo dużym zyskiem
– mówił.
Czytaj więcej:
Zbigniew Przybysz: Lepiej dotykać i sprzedawać to, co się wyprodukuje, niż żonglować emocjami
Spekulacji finansowych gigantów
Dalej Nowak tłumaczył, że w jego inicjatywie „chodziło o to, żeby instytucje finansowe nie mogły na tym spekulować, żeby to nie był instrument finansowy. Żeby certyfikaty mogły kupować wyłącznie podmioty, które faktycznie emitują CO2, tak żeby cena tych certyfikatów została ściągnięta do realnego poziomu”.
Niestety, nie spotkało się to z pozytywną reakcją Komisji Europejskiej. Byłem też zwolennikiem rozpoczęcia akcji marketingowej w Europie – szczególnie w okolicach Fransa Timmermansa i tych ludzi, którzy są wybierani do swoich lokalnych parlamentów – żeby uświadomić ich wyborcom, tym takim eko… nie chcę powiedzieć „oszołomom”, ale tym eko-przodownikom, że przez ich decyzje ludzie będą płacili dużo wyższe ceny
– tłumaczył i dodał, że „ETS jest wymysłem, na którym zarabiają potężne instytucje finansowe; wymysłem osób, które pchają do tej transformacji, zabójczej transformacji”.
Były minister mówił też, że jest pewna książka, która rzuca jasne światło na całą sprawę.
False Alarm, napisał ją Bjorn Lomborg, Szwed. Byłem zwolennikiem, żebyśmy jako Polska kupili te książki i rozdawali je w Komisji Europejskiej – na różnego rodzaju posiedzeniach, na ECOFIN-ie, na Radach do Spraw Gospodarczych. Ale to też nie spotkało się z pozytywną reakcją naszego ministra do spraw europejskich
– przypomniał.
Zaznaczył, że „niektórzy łudzili się, że ten Zielony Ład przyniesie jakiś porządek”.
A ja już trzy lata temu, będąc ministrem, dałem temu wyraz w wywiadzie dla Pulsu Biznesu – że Fit for 55 zabije nam przemysł, zabije gospodarkę
– mówił.
Polska może porzucić ETS?
Piotr Nowak został też zapytany: czy Polska ma w ogóle prawne możliwości wyjścia z tego systemu?
Były minister nie daje wielkich nadziei, ponieważ stwierdził, że „prawne analizy były robione i wydaje mi się, że prawne nie ma takiej możliwości”.
Niektórzy krzyczeli, żeby się to wiązało z wyjściem Unii Europejskiej. Gdybyśmy nie spełniali tych dyrektyw, to zakładam Komisja Europejska by skierowała nas do TSUE, a TSUE by pewnie dołożył nam kary i Polska musiałaby płacić potężne kary
– mówił.
Dodał też, że „99 proc. krajów Unii Europejskiej było przeciwko takim zmianom i były za systemem ETS”. Można tylko spekulować, jak wielkie instytucje finansowe, dlaczego tak właśnie jest.
Mimo że to jest nieracjonalne, to w zakulisowych rozmowach – nie będę rzucał nazwiskami – wpływowy polityk z Niemiec powiedział mi wprost, że ma świadomość, iż to się ekonomicznie nie spina, ale politycznie mu się to opłacało. Społeczeństwa zostały tak nakręcone, że dziś politykom, którzy przez ostatnie 15 lat płynęli na fali takiego twardego ekologizmu, bardzo trudno jest teraz wyjść i powiedzieć: „Myliliśmy się” albo nawet mocniej: „Kłamaliśmy”
– podsumował.
/ad
