Posłuchaj całej rozmowy:
Dawid Jackiewicz, były minister skarbu i kandydat w wyborach prezydenckich, nie został zarejestrowany przez Państwową Komisję Wyborczą. PKW odrzuciła złożone przez niego podpisy poparcia, uznając, że nie spełniają one wymogów formalnych. Tym samym Jackiewicz nie znajdzie się na karcie do głosowania w nadchodzących wyborach. Polityk zapowiada podjęcie kroków prawnych i zarzuca komisji brak transparentności. Jego start miał być próbą powrotu na scenę polityczną po latach nieobecności, a także otwarciem nowego rozdziału na tej scenie, czyli powołania partii politycznej. O tym wszystkim podczas rozmowy z Krzysztofem Skowrońskim opowiadał w Poranku Radia Wnet.
Ambitna Polska
Gość Radia Wnet stwierdził, że „na scenie politycznej, w polskim parlamencie, nie ma dziś formacji, która mówi jasno: gospodarka przede wszystkim”.
Partie koncentrują się na różnych sprawach – polityce społecznej, lewicowej, progresywnej. Platforma Obywatelska ogłasza projekty deregulacyjne, ale robi to dopiero w trakcie kampanii wyborczej. […] O repolonizacji gospodarki słyszymy dziś, wczoraj, przedwczoraj – wcześniej tego tematu nie było. Tymczasem polscy przedsiębiorcy od lat borykają się z tymi samymi problemami, przede wszystkim z nieufnością administracji i urzędów wobec nich
– mówił Dawid Jackiewicz.
Dodał, że „z takim właśnie pomysłem wystartował w wyborach prezydenckich. Teraz rozpoczynają się prace nad nową organizacją polityczną”.
Mamy nadzieję, że w 2027 roku będzie ona miała swoich reprezentantów w parlamencie. I powie wyborcom jasno: nie wchodzimy w spór między PiS-em a Platformą. Nie uczestniczymy w tym konflikcie
– zaznaczył.
Czytaj więcej:
Michał Gramatyka: Namawiałem Szymona Hołownię do złamania bojkotu Republiki
Powiedział też, że „Trzecia Droga, niestety, zmarnowała swój potencjał, bo skupiła się na sprawach światopoglądowych – weszła w ideologiczne spory”.
My mówimy wyraźnie: w naszej organizacji możemy się różnić światopoglądowo, ale jesteśmy zgodni co do jednego – w Polsce muszą powstawać duże projekty prorozwojowe. To one są dźwignią rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego
– podkreślił
Rozstanie z Prawem i Sprawiedliwością
Tłumaczył też, dlaczego jego „przygoda z Prawem i Sprawiedliwością dobiegła końca”.
Po wielu latach pracy to była wspólna decyzja. Prawo i Sprawiedliwość nie potrzebowało już ludzi takich jak ja, przy realizacji swoich politycznych pomysłów. Uznałem, że ta partia bardzo się zmieniła. To już nie jest ta sama organizacja, którą współtworzyłem u boku profesora Lecha Kaczyńskiego w 2001 roku
Zdradził też, że „nowa formacja najprawdopodobniej będzie się nazywała Ambitna Polska”.
Czytaj więcej:
Paweł Jabłoński: Debata Trzaskowskiego w Końskich prawdopodobnie odbyła się z naruszeniem prawa
Odrzucenie podpisów przez PKW
Podczas rozmowy odniósł się również do decyzji Państwowej Komisji Wyborczej, która odrzuciła podpisy poparcia jego kandydatury, dostarczone przez jego komitet wyborczy w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi.
Zebrałem prawie 150 tysięcy podpisów. Zostały one podliczone i część z nich zakwestionowano z powodu błędów formalnych — na przykład adres nie zawierał wszystkich danych, miasto było wpisane skrótem albo ulica osoby udzielającej poparcia też została podana w skrócie. Zdarzało się też, że adres podany przez obywatela nie zgadzał się z rejestrem wyborców, czyli ktoś wpisał, gdzie rzeczywiście mieszka, a nie gdzie jest zameldowany albo wpisany do rejestru. To są błędy, które – moim zdaniem – nie powinny prowadzić do odrzucenia podpisu. Niestety, Państwowa Komisja Wyborcza uznała inaczej
– stwierdził.
Odniósł się też do tego, że na jego listach znalazły się tzw. „martwe dusze”, czyli podpisy osób, które już nie żyją.
Stanowiły one niewiele ponad 1 proc. wszystkich podpisów, na pewno mniej niż 2 proc. I to jest drugi problem — każdy kandydat otrzymuje podpisy zebrane przez wolontariuszy, członków partii, sympatyków. Nie mamy żadnego narzędzia, by je zweryfikować. Nie mamy dostępu do bazy PESEL, więc nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy dana osoba istnieje, żyje, mieszka pod wskazanym adresem. Jesteśmy w tej sytuacji bezbronni, bo funkcjonujemy w archaicznym systemie zbierania podpisów — na papierze, na ulicy, prosząc ludzi o podanie danych osobowych. Wielu się boi i nie podaje pełnych informacji, by nie zostały one wykorzystane przeciwko nim
– powiedział.
Podkreślił, że „od dawna postuluje — nie tylko on, ale wielu kandydatów i polityków — by przejść na rozwiązania cyfrowe”.
Od roku w Sejmie leży projekt ustawy, która pozwalałaby zbierać podpisy przez aplikację mObywatel. Wtedy dane byłyby bezpieczne, proces szybszy i bardziej przejrzysty. Ale dużym partiom nie zależy na uproszczeniu systemu, bo one mają dziesiątki tysięcy członków i zbierają podpisy bez problemu. Kandydaci spoza układu są w gorszej pozycji
– poinformował i dodał, że „będzie domagał się od PKW ujawnienia statystyk dla wszystkich zarejestrowanych kandydatów, ponieważ padają nazwiska osób, które w bardzo krótkim czasie zebrały ogromne liczby podpisów, a PKW ani nie weryfikowała ich równie skrupulatnie, ani nie podała danych do wiadomości publicznej.
To nie fair. Zasady powinny być równe dla wszystkich
– podsumował.
/ad
