Tylko na Wnet.fm: Sprawa sędziego Jakuba Iwańca papierkiem lakmusowym patologii procedury immunitetowej

Kiedy prokurator chce zamknąć obywatela do aresztu, sąd ma 24h na rozpoznanie wniosku. Sprawy o uchylenie immunitetów sędziów czy prokuratorów mogą się toczyć do św. „nigdy”. I tak się toczą.

KOMENTARZ AUTORA NA ANTENIE RADIA WNET:

We wtorek Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego po raz kolejny rozpoznawała wniosek Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu o uchylenie immunitetu sędziemu Jakubowi Iwańcowi. Śledczy chcą mu ogłosić zarzuty w związku z domniemaną aferą hejterską.

Podstawą skierowania wniosku są ustalenia śledztwa o sygn. 2011-1.Ds.11.2024 dot. przekroczenia uprawnień służbowych w bliżej nieustalonym dniu, jednak nie później niż do dnia 20 sierpnia 2019 r. w Warszawie, przez funkcjonariuszy publicznych pełniących funkcje w Ministerstwie Sprawiedliwości, w szczególności poprzez niedopuszczalne przetwarzanie danych osobowych, działając tym samym na szkodę interesu prywatnego i publicznego, tj. o czyn z art. 231 § 1 k.k. i art. 107 ust. 1 ustawy z dnia 10 maja 2018r. o ochronie danych osobowych

– pisała o sprawie prokuratura w komunikacie prasowym, opublikowanym w czerwcu zeszłego roku.

We wrześniu do postępowania dołączono wniosek dotyczący domniemanych przestępstw na szkodę sędziego Krystiana Markiewicza, po czym obie te sprawy połączono.

Sprawa toczy się już więc ponad 9 miesięcy. Jak wiadomo, podczas rozpoznania wniosków immunitetowych organ je rozpoznający, czyli Sąd Najwyższy, nie orzeka co do winy prokuratorów lub sędziów, a jedynie stwierdza, czy w postępowaniu zachodzi duże prawdopodobieństwo popełnienia czynu wskazanego przez prokuratora. Wydawałoby się zatem, że postępowania immunitetowe powinny toczyć się względnie szybko, znacznie szybciej, niż sprawy w sądach powszechnych. Nic bardziej mylnego.

Dagmara Pawełczyk-Woicka: Dziś nie ma już szacunku do prawa stanowionego

Biegły i czwarte odroczenie

Jak można się było dowiedzieć z wtorkowego posiedzenia Sądu Najwyższego, sędzia Wiesław Kozielewicz zdecydował o powołaniu biegłego informatyka. Jego opinia wpłynęła do sądu 10 marca. Jednak sędzia nabrał „wątpliwości co do jej zupełności”.

Wątpliwości takich nie mieli obrońcy sędziego Jakuba Iwańca, którzy uznali, że treść opinii jednoznacznie wspiera ich linię obrony. Zdecydowanie opowiadali się za kontynuacją postępowania, a najlepiej za jego zakończeniem podczas wtorkowego posiedzenia.

Obrońcy i pan sędzia Iwaniec wątpliwości nie mają, ale decyzja zależy do sądu. To sąd rozstrzyga i to sąd dopuszcza, jeżeli ma wątpliwości, czy na wniosek strony, że opinia jest niepełna, niejasna. Ale znowu, sąd decyduje, nawet pomimo braku wniosku stron, by przeprowadzić dowód z opinii biegłego na rozprawie. Sąd ma do tego święte prawo, bo to sąd rozstrzyga, a nie strony. Jeżeli sąd ma wątpliwości, to wtedy z urzędu dopuszcza dowód z przesłuchania biegłego, który złożył pisemną opinię

– stwierdził Wiesław Kozielewicz.

Po czym zapowiedział wezwanie biegłego przed sąd i odroczył sprawę do… 3 lipca! Kozielewicz podkreślił również, że odroczenie umożliwi zapoznanie się z nowym materiałem dowodowym prokuratury, który został dostarczony… dzień przed posiedzeniem za pomocą faxu..! Śledczy chcą też zmodyfikować opis jednego z zarzucanych czynów, co obrona oceniła jako zmianę jego znamion, która powinna skutkować skierowaniem nowego wniosku.

Wiesław Kozielewicz podkreślił, że ma zaplanowane inne sprawy do października, a także niewykorzystane dni urlopu. Jest to już czwarte odroczenie w tej sprawie. Kurtyna!

Anatomia patologii

Zestawmy dwie daty. 28 czerwca 2024 r. – 3 lipca 2025 r. Niemal rok. Tyle zajmie rozpoznanie wniosku o uchylenie immunitetu sędziemu. O ile oczywiście owego 3 lipca sędzie zechce podjąć decyzję. Przecież nie musi, by obowiązujące przepisy go do tego nie obligują.

Mamy tu do czynienia z jawną patologią. Pod każdym względem. Jeżeli podejrzewany sędzia czy prokurator jest niewinny, przez kuriozalnie długi czas pozwala mu się tkwić w życiowym zawieszeniu. Tego rodzaju sytuacja często wiąże się z zawieszeniem dyscyplinarnym i obniżeniem wynagrodzenia. W gruncie rzeczy stanowi w szerokim rozumieniu naruszenie prawa do obrony.

Z kolei jeżeli prawnik jest winny, to tak długi czas postępowania immunitetowego wydłuża okres pobierania choćby i obniżonego świadczenia. Podatnicy płacą na rzecz funkcjonariusza publicznego, który powinien być możliwie szybko wydalony ze służby w związku z zapadłym wyrokiem karnym, np. za łapówkarstwo – nie jest to przykład tylko hipotyczny, tego rodzaju postępowania pojawiały się w ostatnich latach przed Sądem Najwyższym.

Porównanie z aresztami

Absurd tego systemu widać jednak szczególnie wyraźnie, gdy porównamy powyższą sytuację z realiami spraw aresztowych. Zgodnie z kodeksem postępowania karnego na rozpoznanie wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania wobec podejrzanego sędzia sądu powszechnego ma maksymalnie 24 godziny.

Czasami bywają to sprawy bardzo proste dowodowo. Powiedzmy, obrazowo, człowieka zakrwawioną siekierą, którego zbrodnia dodatkowo została utrwalona na nagraniu monitoringu. Zagrożenie karą, w tym przypadku dożywocie, nie idzie zawsze ze złożonością sprawy.

Jednak sprawy o zabójstwo bywają też niezwykle złożone, jak choćby w głośnej „sprawie skóry”. Bywają też niezwykle złożone postępowania gospodarcze, dotyczące niekiedy pokrzywdzonych na setki miliony i więcej złotych. Sprawy, w którym ryzyko ucieczki podejrzanego i jego możliwości logistyczne uzasadniają areszt. O ile rzeczywiście zachodzi prawdopodobieństwo popełnienia czynu.

Pytania

Stawiam pytanie sędziemu Wiesławowi Kozielewiczowi: skoro sędzia sądu powszechnego może w ciągu 24h decydować o pozbawieniu wolności na nawet 3 miesiące niewinnego człowieka, to dlatego Pan nie może w ciągu 9 miesięcy zdecydować o (zaledwie) zdjęciu lub pozostawieniu immunitetu sędziego? A więc o decyzji, która jedynie otworzy lub zamknie możliwość badania winy sędziego.

Przede wszystkim jednak stawiam pytanie kolejnym ministrom sprawiedliwości i przedstawicielom parlamentu: na czym polega(ł) problem, by do ustaw dodać terminy, które uniemożliwią tego rodzaju „niekończące się opowieści”? Dlaczego sprawy wolności szarego obywatela rozstrzygają się w 24 godziny, a sprawy sędziów i prokuratorów mogą trwać w nieskończoność?

Oczywiście owe bezwarunkowe „24 godziny” to temat na inną dyskusję. Wielu prawników podkreśla, że jest to okres, w którym niemożliwe jest rzetelne zbadanie złożonych spraw. I na podstawie nierzetelnych analiz podejrzani trafiają do aresztów. W tym przypadku chodzi jednak o zestawienie dwóch rzeczywistości: rzeczywistości godzin i rzeczywistości miesięcy, czy wręcz lat. Zestawienie, które trzeba określić jako rażącą dysproporcję i nierówność sytuacji procesowych. W powyższej sprawie jej ofiarą pada akurat sędzia Jakub Iwaniec.

Przed laty kandydatka na prezydenta Magdalena Ogórek mówiła, że prawo należy napisać od nowa. Patrząc na realia w Sądzie Najwyższym, wydaje się, że bardziej adekwatne byłoby powiedzenie, że wymiar sprawiedliwości należałoby zaorać.

O innym wątku działania prokuratury w sprawie sędziego Jakuba Iwańca można przeczytać tutaj:

Narracja o tzw. aferze hejterskiej poddana ostrej krytyce przez obrońców Jakuba Iwańca w Sądzie Najwyższym

Sędzia Jakub Iwaniec o uchwale SN ws. rzekomej afery hejterskiej: Mam gorzką satysfakcję