W czwartek miał miejsce nadzwyczajny szczyt UE, którego agendą było finansowanie obronności, wojna na Ukrainie i reakcja na działania Donalda Trumpa.
Zaskakujące proporcje czasowe
W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim wydarzenia na szczycie komentuje były europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
Można by złośliwie powiedzieć, że Europejczycy robią to, czego chciał od nich Trump. Chciał, żeby zwiększali nakłady na obronę i to robią. Chciał, żeby to oni wyszli na pierwszy front pomagania Ukrainie i to też robią. Natomiast proporcje tych dwóch wielkich tematów są zadziwiające. Jeśli wierzyć kuluarom, to 10 godzin poświęcono obronie, a 15 minut Ukrainie, w sensie uzgadniania konkluzji i zapisu
– mówi polityk.
Zdaniem Jacka Saryusz-Wolskiego odnośnie Ukrainy „postanowiono, że nic nie postanowiono”.
W zasadzie nie ma żadnego zapisu, ponieważ został on oprotestowany, zawetowany przez Orbana. Wybrnięto z tej sytuacji w ten sposób, że w załączniku dodano to, na co się zgodziło 26. szefów rządów. Tam wiele nie ma poza miłymi słowami i takim zapewnianiem Ukrainy, że będą przy niej stali
– relacjonuje były europoseł.
Ze słów nie da się strzelać
Wskazuje, że jedyne konkrety dla naszego wschodniego sąsiada to 30 mld euro, z czego część do odsetki od rosyjskich zamrożonych aktywów, a reszta pochodzić będzie z już istniejącego funduszu Facility for Ukraine.
Będą jakieś pieniądze, ale nie takie, by mogły wypełnić lukę po Amerykanach. No i wiele, wiele ciepłych słów, z których jednak Zełenski i jego armia nie będą mogli strzelać. Włącznie z zapisami o terytorialnej integralności Ukrainy, co jest w konflikcie z tym co ma być jednak podpisane przez Trumpa i Żeleńskiego
– podkreśla rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
jbp/
