Uchwała Prawników dla Polski rozebrała bodnaryzm na czynniki pierwsze

St. Prawnicy dla Polski wydało uchwałę, w której poddało miażdżącej krytyce projekt bodnarowskiej Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury dot. rozwiązania problemu „neosędziów”.

Opublikowany przez stowarzyszenie dokument dotyczy „bezprawnych postulatów i projektów tzw. Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury Krystiana Markiewicza, akceptowanych i promowanych przez ministra Adama Bodnara, dotyczących niedopuszczalnej weryfikacji sędziów powołanych na podstawie Konstytucji RP oraz ich usuwania ze służby sędziowskiej wraz z pozbawieniem prawa wykonywania wcześniejszych zawodów prawniczych”.

Uchwała jest niezwykle obszerna, co stanowi zarówno jej zaletę (kompleksowe omówienie problemu), jak i wadę (zapoznanie się z nią wymaga sporo czasu i uwagi). Jest to jednak dokument niezwykle cenny, bo stanowi spójny i logiczny wywód na temat bodnaryzmu jako zbrodni na prawie, zdrowym rozsądku i moralności.

W niniejszym tekście skupimy się tylko na wybranych fragmentach uchwały, a zainteresowanych odsyłamy do źródła.

Himalaje faryzeizmu

Na wstępie jednak zauważyć należy, jak głębokim gwałtem na zasadzie trójpodziału władzy jest sama komisja kodyfikacyjna w jej obecnym kształcie. Jest to twór podpięty pod ministerstwo sprawiedliwości, które płaci członkom komisji pensje. W sytuacji, w której tymi członkami są sędziowie, można zadać pytanie o ich niezawisłość. O niezawisłość sędziego, któremu płaci polityk.

Aby nadać tej sprawie konkretnej twarzy, wspomnijmy sędziego Sądu Najwyższego Jarosława Matrasa. Prawnik ten nie miał żadnych zahamowań, by rozpoznawać w SN sprawy, które zahaczają o kwestie życia politycznego państwa i równocześnie brać pieniędze od Adama Bodnara – ministra sprawiedliwości, czynnego polityka.

Tak było 27 listopada 2024 r., kiedy Jarosław Matras rozpoznawał dwa zagadnienia prawne, dotyczące sytuacji w Prokuratorze Krajowej. Zasiadał w składzie orzekającym z sędziami Wiesławem Kozielewiczem (wymieniony tu kronikarsko, nie ma nic wspólnego ze skandalicznymi praktykami) i Michałem Laskowskim. Ten ostatni również jest członkiem komisji kodyfikacyjnej, tyle, że zajmującej się reformą prawa karnego.

Powiedzmy to otwarcie – dochodzi w tym przypadku do niebywałego pokazu faryzeizmu. Do intelektualno-moralnej pornografii. Oto sędziowie, którzy nie mają problemu z godzeniem swojej podwójnej roli, przygotowują w komisji kodyfikacyjnej rodzaj linczu na innych sędziach, którzy nie mają nic wspólnego ze światem polityki, a ich jedyna „zbrodnia” polega na tym, że weszli w stan sędziowski (lub uzyskali awanse) w okresie rządów PiS, na podstawie legalnie uchwalonych ustaw.

Problem ten stanął na ww. posiedzeniach wraz z sugestią wyłączenia, jednak sędzia Michał Laskowski z pewnym oburzeniem zauważył, że praca sędziów w komisjach kodyfikacyjnych miała miejsce również w II Rzeczypospolitej i jest powodem do chluby, a nie wstydu. Cóż, nawet jeśli miała, to nie zmienia to faktu, że sytuacja ta stanowiła naruszenie odrębność władzy sądowniczej od wykonawczej. Wtedy jednak tworzono podwaliny pod państwo polskie, a nie dewastowano jego naczelne organy. Taka „mała” różnica… Skoro już jednak o II RP mowa, sędzia powinien pamiętać, że funkcjonował również w tamtym czasie obóz odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Ostrożnie więc z tym powoływaniem się na czasy minione!

Bodnarowska rzeź prawników

Wracając do uchwały Prawników dla Polski, jeden z jej najmocniejszych fragmentów dotyczy planów bodnarowców pod batutą sędziego Markiewicza całkowitego usunięcia z zawodu sędziego części rzekomych „neosędziów”. Chodzi o osoby, które weszły w stan sędziowski przychodząc z innych zawodów prawniczych. W hunbejwińskim podziale komisji jest to trzecia grupa neosędziów.

Obejmuje sędziów, którzy przystąpili do konkursu na urząd sędziego z innych zawodów prawniczych, często posiadając bogaty dorobek naukowy, np. profesorowie, adwokaci, radcowie prawni, notariusze

– piszą Prawnicy dla Polski.

Stowarzyszenie wskazuje w uchwale, że chodzi o grupę ok. 350 osób, którą Markiewicz et consortes chcą usunąć z zawodu „przy pełnej akceptacji ministra Adama Bodnara”.

Co więcej, mogą ich spotkać dalsze restrykcje poprzez odebranie wszelkich uprawnień zawodowych, jakie zdobyli w ramach swojej wieloletniej kariery prawniczej przed objęciem urzędu sędziego. Usunięcie tej grupy sędziów z wymiaru sprawiedliwości oznacza, że nie będą mogli powrócić do wcześniej wykonywanych zawodów. Wynika to z zapowiedzi przedstawicieli poszczególnych korporacji prawniczych, że nie zostaną oni ponownie wpisani na listę adwokatów, radców prawnych czy notariuszy

– piszą Prawnicy dla Polski.

W uchwale podkreślono, że dla sędziów tych oznaczałoby to utratę wszystkiego, co osiągnęli w swojej karierze zawodowej.

Ta grupa sędziów zostałaby zatem bez uprawnień, jedynie z tytułem magistra prawa, co cofa ich o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat wstecz. Tzw. Komisja Kodyfikacyjna skazuje więc tych sędziów na konieczność poszukiwania pracy poza szeroko rozumianym wymiarem sprawiedliwości lub na rozpoczynanie całej ścieżki kariery zawodowej od nowa. W wielu przypadkach będzie to niemożliwe, ponieważ część sędziów z tej grupy w niedługim czasie osiągnie wiek emerytalny

– alarmują Prawnicy dla Polski, którzy podkreśłają, że wdrożenie w życie tych rozwiązań oznaczałoby krach sytuacji życiowej sędziów.

Prof. Jan Majchrowski: praworządność nie polega na tym, że wszyscy robią to, co każe minister Bodnar

Polaku, weź to do siebie

Jednak to nie o dramat grupki sędziów w tym wszystkim chodzi. A w każdym razie nie przede wszystkim o niego. I tu przechodzimy do tego, co jest największą wartością uchwały Prawników dla Polski.

Mechanizm bezprawia, raz uruchomiony przez osoby, które powinny stać na straży prawa, otwiera drogę do podobnych działań wobec każdego obywatela. (…) Każda próba manipulowania prawem rodzi określone konsekwencje. Jeśli nominacje sędziowskie nadane przez Prezydenta RP mogą zostać uznane za nieważne, to w przyszłości podobne wątpliwości mogą dotyczyć tytułów profesorskich, generalskich, odznaczeń państwowych czy innych decyzji podjętych przez głowę państwa

– wypowiadają fundamentalną prawdę Prawnicy dla Polski.

Jak podkreślają, „akceptowane przez ministra sprawiedliwości rozwiązania doprowadziły do zerwania relacji pomiędzy państwem a obywatelem, ponieważ państwo przestało być gwarantem praworządności, któremu można ufać”.

Innymi słowy, jeśli można usunąć z zawodu nieusuwalnych z mocy konstytucji sędziów, to można wszystko. Zwrot wektora się zmienił. Cofamy się w świecie wartości, cofamy… mijamy średniowiecze, Rzym, Grecję. Na horyzoncie epoka kamienia łupanego i prawo silniejszego. Ustanawiane pod czujnym okiem byłego Rzecznika Praw Obywatelskich.

Kliki i znajomi królika

Prawnicy przypominają także, jak polski wymiar sprawiedliwości wyglądał wiele lat temu, w czasach, w których zarządzali nim idole, patroni i mentorzy obecnych „obrońców praworządności”.

Mało który spośród obecnych adwokatów i radców prawnych, wchodzących dziś do zawodu w grupach aplikanckich liczących setki, a nawet tysiące osób, pamięta, że przed 2005 r. mogli jedynie marzyć o wykonywaniu tych zawodów zaufania publicznego. Były one bowiem niemal wyłącznie zamknięte dla członków określonych środowisk, rodzin oraz nielicznych „szczęściarzy” wywodzących się jeszcze z PRL-u

– czytamy w uchwale.

Przywiązani do legalizmu prawnicy zauważają, że dziś „to samo młode pokolenie prawnicze niemal jednogłośnie opowiada się za zamykaniem drogi powrotu do zawodu dla osób, które minister Adam Bodnar i Krystian Markiewicz chcą usunąć z sądownictwa”.

Zakrawa to na hipokryzję i świadczy o bardzo krótkiej pamięci tych środowisk albo – co gorsza – o braku znajomości nie tak odległej historii

– piszą.

Co dalej?

Uchwała została wydana. I co? I nic. Świat biegnie dalej do przodu. Pokracznym krokiem. Uwagę polityków opozycji ogniskują takie zagadnienia, jak np. „ruskie 8 gwiazdek”. Temat istotny, ale dziś głównie PR-owo. Pisowcy wylewają hektolitry cyfrowego atramentu na tego rodzaju afery, podczas gdy to, co naprawdę istotne – także dla przeciętnych obywateli – aż tak ich nie porusza. Podobnie próżno szukać radykalnej reakcji prezydenta na działania „kodyfikatorów”, które przecież wprost uderzają w jego kompetencje powoływania sędziów.

Jest to też o tyle niezrozumiałe, że tematyka ta wiąże się przecież bezpośrednio z ryzykiem wystąpienia w Polsce scenariusza rumuńskiego. Bo przecież w Polsce ważność wyborów stwierdza Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, złożona z sędziów powołanych po 2017 r. Obyśmy nie byli mądrzy po szkodzie…

Jakub Pilarek