W rozmowie z Wojciechem Jankowskim pisarz i dziennikarz Tomasz Grzywaczewski mówi, że Thomas Rose nie był faworytem na giełdzie nazwisk, które pojawiały się w Waszyngtonie jako przyszły ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce.
„Wielki cud”
Wydawało się, że mocną kandydaturą jest Jim Mazurkiewicz z Teksasu, który jest znaną postacią wśród Polonii. Ale jak wiemy, Donald Trump potrafi zaskakiwać. Kim jest Thomas Rose? Nie tylko politykiem, ale również dziennikarzem. Ukończył studia dziennikarskie na prestiżowym Columbia University w Nowym Jorku. Jeszcze w latach osiemdziesiątych pracował m.in. dla japońskiej telewizji, a pokłosiem jego dziennikarskiej kariery było wydanie książki „Big Miracle”, czyli „Wielki Cud”, opowiadającej o akcji uratowania wielorybów spod zamarzniętego lodu na Alasce
– mówi Tomasz Grzywaczewski, dodając, że w 2012 r. książka została zekranizowana w Hollywood.
Jak opowiada gość Wojciecha Jankowskiego, Rose był następnie wydawcą The Jerusalem Post, jednej z największych gazet anglojęzycznych na Bliskim Wschodzie. Współpracował także z władzami stanowymi Indiany, skąd pochodzi. W ostatnich latach prowadził audycję radiową, która była dosyć szeroko słuchana.
Jest uznawany za polityka o bardzo wyrazistych, konserwatywnych poglądach. Zresztą na swoim profilu na portalu X pisze o sobie trochę żartobliwy sposób: „niezbyt tajny agent judeochrześcijańskiego spisku MAGA”, czyli Make America Great Again
– opisuje Grzywaczewski.
Krytyk zamachu na TVP
Co istotne w kontekście Polski, Rose krytykował publicznie sposób przejęcia mediów przez ekipę Donalda Tuska.
W marcu 2022 roku na łamach konserwatywnego dziennika The New York Post napisał, że należy ze wszystkich sił wspierać Ukrainę, że Ukraińcy walczą o wolność od rosyjskiej despotii i w związku z tym jesteśmy im winni pomoc
– przypomniał polski korespondent.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
jbp/
