We wtorek w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego odbyło się posiedzenie w sprawie immunitetu sędziego Jakuba Iwańca, któremu Prokuratura Regionalna we Wrocławiu chce postawić 13 zarzutów za udział w domniemanym procederze „hejtowania” sędziów niechętnym reformom Zbigniewa Ziobro. Jednoosobowy skład orzekający w tej sprawie tworzy sędzia Wiesław Kozielewicz, który jest równocześnie prezesem Izby Odpowiedzialności Zawodowej.
Tło sprawy
Tzw. afera hejterska swój początek ma w publikacji portalu Onet z 2019 r., w której opisano istnienie grupy osób, w tym sędziego Jakuba Iwańca, wówczas delegowanego w Ministerstwa Sprawiedliwości, skupionych wokół ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, który również jest sędzią. Grupa ta wg autorki publikacji miała przeprowadzać internetowe nagonki na sędziów krytycznych wobec reform przeprowadzanych przez rząd, wykorzystując ministerialne dokumenty kadrowe.
Po publikacji Łukasz Piebiak podał się do dymisji, a prokuratura wszczęła postępowanie karne. Przyspieszyło ono po objęciu władzy w prokuraturze przez Adama Bodnara i obsadzeniu kierowniczych stanowisk w jednostkach prokuratury nielegalnymi nominatami. W takich właśnie okolicznościach Prokuratura Regionalna w Wrocławiu, która zajmuje się tą sprawą, skierowała do Sądu Najwyższego wniosek o uchylenie immunitetu sędziemu Jakubowi Iwańcowi.
Elastyczny prokurator
W posiedzeniu immunitetowym SN 3 grudnia brało udział troje prokuratorów z tej jednostki, przy czym stanowisko prokuratury przedstawiał prokurator Kazimierz Orzechowski. Z informacji medialnych wynika, że awansował za czasów Zbigniewa Ziobro z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu do Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Wg Gazety Wyborczej miał zmienić jednego ze śledczych, który nie chciał stawiać zarzutów Romanowi Giertychowi. Najwyraźniej odnalazł się w nowych czasach, a gotowość prowadzenia sprawy przeciwko sędziemu Iwańcowi przesłoniła jego stare, z punktu widzenia „bodnaryzmu”, grzechy.
Zielone teczki
Orzechowski przedstawił obraz grupy sędziów wspierających reformy wymiaru sprawiedliwości rządu Beaty Szydło, którzy mieli uznać, że należy zdyskredytować sędziów krytycznych wobec zmian. W tym celu, jak twierdził prokurator, wiceminister Łukasz Piebiak miał pobierać tzw. zielone teczki, czyli fragmentaryczne akta sędziów, będące w dyspozycji Ministerstwa Sprawiedliwości i przekazywać je Iwańcowi. Dane te miały być wg prokuratury w nieuprawniony sposób przetwarzane przez sędziów tworzących… zorganizowaną grupę przestępczą.
Równocześnie jednak na sali nie wybrzmiały żadne argumenty wskazujące, że w ministestwie działała „farma trolli”, czyli osób aktywnie szkalujących innych sędziów. Sformułowania tego użyła kilka lat temu autorka artykułu Onetu.
Dowody
Wśród kluczowych dowodów dla sprawy Orzechowski wymienił e-maile, przede wszystkim Łukasza Piebiaka, zabezpieczone bezpośrednio z serwerów w ramach współpracy międzynarodowej z Irlandią. Dane te uzyskano w trybie art. 236a kpk, czyli bez udziału sędziego, wydającego zgodę na takie czynności.
Wskazał nadto na zakres obowiązków sędziego Jakuba Iwańca, z którego nie wynikał dostęp do „zielonych teczek”, z wyłączeniem spraw dotyczących opiniowania sędziów wizytatorów.
Prokurator przedstawił również przykłady korespondencji, które wg niego miałyby dowodzić działalności sędziów w ramach zorganizowanej grupy przestępczej. „Akta ściągnij jutro” – miał pisać do Jakuba Iwańca Łukasz Piebiak, na co ten pierwszy odpowiedział „Trzeba upewnić się, kto będzie kandydatował i uderzyć medialnie”. W żaden sposób nie rozwinął jednak, na czym owo „uderzenie” miałoby polegać.
E-maile uzyskane ze złamaniem prawa
Stanowisko prokuratury spotkało się z drobiazgową krytyką obrońców Jakuba Iwańca, sędziów Konrada Wytrykowskiego, Macieja Nawackiego i Adama Jaworskiego.
Sędzia Konrad Wytrykowski przedstawił argumentację, zgodnie z którą uzyskanie materiału dowodowego w trybie art. 236a kpk było w tej sprawie nielegalne, ponieważ pominięto uzyskanie zgody sądu. Wspomniał, że pozyskując materiał naruszono tajemnicę adwokacką. Podkreślił również, że poprzez sposób działania prokuratura pozbawiła sędziego Jakuba Iwańca możliwości zażalenia przeprowadzonych czynności, tym samym pozbawiając go prawa do sądu.
Wytrykowski wspomniał również, że Emilia Sz., która jest jednym ze źródeł wiedzy dla prokuratury (jako podejrzana), została nieprawomocnie skazana z art. 212 kk za szkalowanie Jakuba Iwańca.
Informacje na tacy
Z kolei sędzia Maciej Nawacki poddał krytyce zarzuty dotyczące bezprawnego przetwarzania danych. Zwrócił uwagę, że w ramach przepisów, które obowiązywały w datach wskazanych przez prokuraturę, taki sposób postępowania z „zielonymi teczkami”, jaki miał miejsce w Ministerstwie Sprawiedliwości, nie może być traktowany jako przestępstwo. „Zielone teczki” nie zostały bowiem zarejestrowane jako zbiór w GIODO. „Skoro nie było zbioru, nie było przestępstwa?” – dopytywał sędzia Kozielewicz. „Tak” – odpowiedział sędzia Nawacki.
Obrońca zwrócił również uwagę, że dane, które są zawarte w „zielonych teczkach” są w większości dostępne dla każdego obywatela w trybie dostępu do informacji publicznej, a także w inny sposób, np. w oświadczeniach majątkowych, czy też, jak to było w tamtym czasie, w oświadczeniach o przynależności do stowarzyszeń.
Maciej Nawacki wskazał także, że prokuratora w żaden sposób nie dowiodła, by sędziowie, których teczki były badane, ponieśli z tego powodu jakiekolwiek straty. Podał przykład sędziego Pawła Zwolaka, który wymieniany jest przez prokuraturę jako pokrzywdzony, a który – wg obrońcy – nie wyraża żadnych pretensji do Jakuba Iwańca.

Sędzia Adam Jaworski podkreślił, że żadne informacje, które przechodziły przez Jakuba Iwańca nie miały charakteru danych wyrażliwych i były wymieniane, z jednym wyjątkiem, między osobami w ministerstwie. Ów wyjątek to sprawa dyscyplinarna sędziego Piotra Gąciarka, o której poinformowany został dziennikarz. Wg Adama Jaworskiego przekazano mu dane ogólnikowe. Podkreślił on również, że co do zasady informacje takie w resorcie mogłoby zostać przekazywać biuro prasowe, trudno jednak z niezrealizowania tej normy czynić zarzut karny. Odnośnie zarzutu pomocnictwa w zniesławieniu sędziego Krystiana Markiewicza, Adam Jaworski stwierdził nadto, że prokuratura błędnie wyliczyła tu terminy i czyn uległ już przedawnieniu.
W końcowej części swojego wystąpienia Adam Jaworski skrytykował przyjętą kwalifikację uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej. Jak podkreślił, celem grupy jest popełnianie przestępstw, a z taką sytuacją nie mamy do czynienia. Stwierdził również, że z faktu, iż sędziowie nazywali Łukasza Piebiaka, którego dobrze znali, „hersztem”, nie wynika struktura grupy.
Odroczenie na dwa miesiące
Sędzia Wiesław Kozielewicz nie zdecydował się podjąć merytorycznej decyzji w sprawie i wydał postanowienie o odroczeniu kolejnego posiedzenia do 4 lutego 2025 r. na godz. 10. Polecił przy tym dostarczyć sądowi i stronie merytorycznego odniesienia na piśmie do argumentów prawnych obrony.
Decyzja ta musi dziwić, skoro jak poinformował na portalu X sędzia Jakub Iwaniec, pisemne stanowiska obrony zostały przekazane do SN już miesiąc temu. Prokuratura miała więc aż nadto czasu, by się z nimi zapoznać i przygotować swoją kontrę do przedstrawienia jej na posiedzeniu.
Inne wnioski
W sprawie tej skierowano także trzy inne wnioski o uchylenie immunitetów sędziom. Chodzi o Łukasza Piebiaka, Arkadiusza Cichockiego i Przemysława Radzika.
Wobec Jakuba Iwańca Prokuratura Krajowa skierowała również wniosek o uchylenie immunitetu w związku z rzekomym przetrzymywaniem akt dotyczących postępowania dyscyplinarnego. To właśnie po te dokumenty prokurator w asyście policji wszedł do budynku KRS, gdzie łomem otworzono szafy pancerne. O sprawie tej pisaliśmy na wnet.fm.
Trzeci wniosek to sprawa odpryskowa wobec „afery hejterskiej” i dotyczy znieważenia sędziego Waldemara Żurka.
Jakub Pilarek
