Tylko naiwni mogą wierzyć, ze akt oskarżenia przeciwko Wałęsie za składanie fałszywych zeznań wróci do sądu

Lech Wałęsa/ fot. FOTO:FORTEPAN/ Erdei Katalin CC BY-SA 3.0

Działanie „nowej” prokuratury w sprawie przeciwko Lechowi Wałęsie dotyczącej składania fałszywych zeznań rodzi podejrzenie o próbę jej „skręcenia”. Piszemy o wycofaniu aktu oskarżenia w sprawie Bolka.

4 czerwca 2023 r. Lech Wałęsa stoi na scenie obok Donalda Tuska i przemawia do tłumu, uczestniczącego w Marszu Miliona Serc. Szef Platformy Obywatelskiej zainwestował wielki kapitał polityczny, by utrzymać pierwszego prezydenta wolnej Polski na piedestale, pomimo oskarżeń wobec Wałęsy o to, że był tajnym współpracownikiem „Bolek”.

To zaangażowanie miewało nawet tak kuriozalne odsłony, jak wdrożenie przez podległą Tuskowi minister nauki Barbarę Kudrycką kontroli na Wydziale Historii UJ w związku z pracą magisterską Pawła Zyzaka, która nie stawiała Wałęsy w zbyt korzystnym świetle.

Za pieniądze publiczne w Polsce nikt nie ma prawa kłamać, nikt nie ma prawa oczerniać Lecha Wałęsy, nikt nie ma prawa zatruwać życie publiczne – mówił wówczas Tusk.

Game changer – szafa Kiszczaka

Po kilkunastu latach w podobnym duchu Tusk komentował odkrycie tzw. szafy Kiszczaka. Przypomnijmy, że wdowa po zmarłym szefie bezpieki oferowała Instytutowi Pamięci Narodowej sprzedaż archiwów zmarłego męża. Z uwagi na fakt, że rodziło to podejrzenie, iż dysponuje ona aktami państwowymi, prokurator pionu IPN zarządził przeszukanie w domu, w trakcie którego zabezpieczono m.in. dokumenty tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek”.

Wydaje się, że ta sprawa odgrzewana raz na jakiś czas przez ostatnie 20-25, może nawet 30 lat, jest przykra z punktu widzenia wizerunku Polski, całej wielkiej tradycji i legendy Solidarności i Lecha Wałęsy – ocenił wtedy rewolucyjne znalezisko obecny premier.

Jak doszło do postępowania karnego w sprawie fałszywych zeznań Wałęsy

Przypomnienie tych faktów ma fundamentalne znaczenie dla oceny, zdumiewającego z punktu widzenia praktyki śledczej, wycofania przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie aktu oskarżenia przeciwko Lechowi Wałęsie w sprawie o składanie fałszywych zeznań.

Po znalezieniu akt „Bolka” Pion Śledczy IPN badał m.in. wątek sfałszowania podpisów Wałęsy. Taki scenariusz sugerował sam Wałęsa w publicznych wypowiedziach. Pozyskano więc drobiazgową opinię grafologiczną Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna, z której wynikało, że na kiszczakowych dokumentach widnieją prawdziwe podpisy Lecha Wałęsy. Sprawa fałszowania dokumentów została umorzona. Pełnomocnik byłego prezydenta mec. Jan Widacki zaskarżył tę decyzję do sądu. Sąd uchylił postanowienie prokuratora, który po przeprowadzeniu kolejnych czynności ponownie umorzył postępowanie wobec stwierdzenia, że teczki „Bolka” nie są sfałszowane.

Zarzuty i akt oskarżenia

Tu do gry wkroczyła logika i dość elementarne rozumowanie prokuratorów. Skoro podpisy są prawdziwe, to oznacza to, że Wałęsa fałszywie zeznał, że nie są one jego. A przed sądem czy prokuratorem fałszywe świadectwo mogą dawać jedynie oskarżeni i podejrzani. W tej sprawie Wałęsa był zaś pokrzywdzonym. Miał obowiązek mówić prawdę.
Składanie fałszywych zeznań to poważne przestępstwo, zagrożone karą nawet do 8 lat pozbawienia wolności.

Wałęsa usłyszał zarzuty, a pod koniec listopada 2023 r. media obiegła informacja o skierowaniu przeciwko niemu aktu oskarżenia przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Na tym kończy się normalny etap tej historii. Tu bowiem wkraczamy w czasy obowiązywania „praworządności” spod znaku nielegalnego Prokuratora Krajowego Dariusza Korneluka i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.

Zwrot aktu oskarżenia

Z informacji Radia Wnet wynika, że gdy tylko Korneluk przejął władzę w prokuraturze sprawa „Bolka” stała się jedną z najważniejszych. Prokuraturą Okręgową w Warszawie kierował wtedy Piotr Kowalik, członek stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia. Uważni czytelnicy portalu Radia Wnet być może pamiętają, że został on zakwestionowany jako legalny szef tej jednostki przez warszawskiego sędziego Pawła Dobosza, którego nie można bynajmniej posądzać o sympatię do Zbigniewa Ziobro.

Sędzia sympatyzujący z Iustitią podważył status bodnarowskiego prokuratora

Nie będzie zaskoczeniem informacja, że nominaci Adama Bodnara nie zainteresowali się tą sprawą po to, by sprawnie przeprowadzić ją przez sąd. Wręcz przeciwnie. Już pod kolejnym prokuratorem okręgowym Michałem Mistygaczem – oczywiście również członkiem Lex Super Omnia – 31 lipca 2024 r. opinia publiczna została  poinformowana o wycofaniu aktu oskarżenia przeciwko Wałęsie. Zwrotu tego dokonał Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia (w trójkowym składzie orzekającym była sędzia „wojująca”).  ale na wniosek nowego referenta sprawy, którym została Naczelnik Wydziału Śledczego PO prokurator Małgorzata Ceregra-Dmoch, wiceprezes Lex Super Omnia, stowarzyszenia „zaprzyjaźnionego” z byłym prezydentem.

Jak głosił komunikat prasowy w tej sprawie, zwrot aktu oskarżenia wynikał z potrzeby uzupełnienia materiału dowodowego.

Naduzasadnienie decyzji politycznej

Obszerny komunikat Prokuratury Okręgowej w Warszawie na pierwszy rzut oka robi dobre wrażenie. Jednak tylko pozornie, bo w rzeczywistości jest niezwykle kontrowersyjny, a nawet zawiera sformułowania kuriozalne. Jeden z prawników, z którym rozmawialiśmy o tej sprawie, nazwał go przykładem „naduzasadnienia decyzji politycznej”.

Poniżej przedstawiamy analizę tego stanowiska zarówno w oparciu o własne przemyślenia, rozmowy z prawnikami, jak i stanowisko przekazane nam przez rzecznika prasowego Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, czyli prokuratorskiego pionu Instytutu Pamięci Narodowej, który prowadził pierwotne śledztwo, o którym mowa była powyżej.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie w swoim komunikacie pisze, że „dokonana w maju tego roku przez Naczelnika Wydziału 1 Śledczego Prokuratury Okręgowej analiza wykazała, że w toku postępowania w którym Prokurator Okręgowy w Warszawie skierował akt oskarżenia przeciwko Lechowi Wałęsie nie ustalono, czy drugie umorzenie w sprawie S 18.2018 jest prawomocne, ani czy ewentualnie nie został w tej sprawie wniesiony subsydiarny akt oskarżenia”. Jednostka podkreśla, że „ustalenia te są niezbędne dla orzekania w niniejszej sprawie”.

Kwestia jednego telefonu

Powyższy argument jako uzasadnienie wycofania aktu oskarżenia jest czystym kuriozum. Sędziowie i prokuratorzy, z którymi rozmawiamy wskazują nam, że ustalenie, czy Wałęsa skierował subsydiarny akt oskarżenia – w sytuacji, w której wiadomo, w którym sądzie toczyła się sprawa – to kwestia jednego telefonu do sekretariatu sądu. Ewentualne uzyskanie pisma z sądu w tej sprawie to kwestia co najwyżej kilku dni. Nie mówiąc już o wykonaniu telefonu do Lecha Wałęsy. Nie powinno być z tym żadnego problemu – w świetle ww  nici sympatii

Przede wszystkim jednak nieprawdą jest, że ewentualny dalszy bieg sprawy dotyczącej fałszowania dokumentów z subsydiarnego aktu oskarżenia wstrzymywałby działania prokuratury ws. fałszywych zeznań. Nic takiego nie wynika ani z kodeksu postępowania karnego ani ze zdrowego rozsądku.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie wróży tu bowiem z fusów, bo swój akt oskarżenia oparła na ustaleniach wynikających z opinii grafologów najbardziej renomowanej jednostki w Polsce – Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Prof dra Jana Sehna. Nie bez znaczenia jest też fakt, że ustalenia „Sehna” w pełni wpisują się w ustalenia historyków, którzy badali sprawę Wałęsy, Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Owoce ich badań nigdy nie zostały merytorycznie obalone, choć badacze poddawani byli czemuś, co w lewicowej optyce powinno być nazwane „mową nienawiści”.

Lex Super Omnia vs Instytut im Sehna

Dlaczego jednak „nowa” Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie dowierza wnioskom opinii Instytutu im. Sehna? Informację na ten tematów również możemy znaleźć w komunikacie. Odnosząc się do sprawy „bazowej” prokuratora z IPN rzecznik PO w Warszawie pisze:

W przedmiotowej sprawie pełnomocnik Lecha Wałęsa przedłożył opinię prywatną, która podważa metodologię wykonania tej opinii, a w szczególności adekwatność materiału porównawczego w postaci bezwpływowych [naniesionych przed podjęciem kroków sądowych – JP] prób pisma Lecha Wałęsy do badania materiału dowodowego, min. w zakresie niezgodności dat naniesienia zapisów oraz długości zapisów.

Należy nadmienić, że kwestia ta była już przedmiotem oceny dokonanej przez Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe w Gdańsku w roku 2018 roku, w związku z rozpoznaniem zażalenia pełnomocnika pokrzywdzonego Lecha Wałęsy na postanowienie umorzeniu śledztwa wydane przez IPN. Uwzględniając zażalenie, sąd gdański polecił prokuratorowi uzyskanie opinii uzupełniającej uwzględniającej zastrzeżenia zawarte w prywatnej opinii przedłożonej przez pokrzywdzonego oraz uwzgledniającej zeznania świadków, o których przesłuchanie wnosił pełnomocnik pokrzywdzonego we wnioskach dowodowych. Prokurator IPN ograniczył się jedynie do ponownego uzyskania opinii ustnej tych samych biegłych, co nie wyjaśniło żadną miarą wątpliwości co do metodyki wykonania opinii. Następnie postępowanie Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku zostało ponownie umorzone na tych samym co poprzednio podstawach, de facto bez realizacji wytycznych sądu gdańskiego.

Ustaliliśmy, że opinię, o której mowa w komunikacie, przygotował dla Lecha Wałęsy mec. Piotr Girdwoyń, obecnie dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Objął to stanowisko w kontrowersyjnych okolicznościach, przegrywając konkurs na szefa KSSiP. Jednak w związku z wycofaniem się zwycięzcy, Adam Bodnar mianował go na tę funkcję. Girdwoyń to prawnik spod znaku „rule of law”. Z naszych informacji wynika, że jako dyrektor KSSiP prowadzi czynną walkę z „neosędziami”, wbrew opinii Komisji Weneckiej.

Obecna prokuratura „kupiła” wątpliwości Girdwoynia dotyczące metodologii badania próbek tzw. pisma bezwpływowego przeprowadzonego przez biegłych Instytutu im. Sehna.

W odpowiedzi na nasze pytanie prasowe rzecznik warszawskiej „okręgówki” napisał także, że w przekazanych do sądu aktach sprawy nie zamieszczono kopii pisma bezwpływowego.

Materiał bezwpływowy, który nas interesuje to w pierwszej kolejności ten, który został już zwrócony przez IPN do właściwych instytucji, a którego nawet w kopii IPN nie wyłączył do postępowania przeciwko Lechowi Wałęsie oraz inne materiały, których nie wykorzystano przy opiniowaniu w Instytucie Sehna. Chodzi tu o dokumenty z epoki, w której miały powstać kwestionowane przez Lecha Wałęsę dokumenty – pisze rzecznik.

Zarzut, że brak kopii próbki pisma w aktach jest błędem prokuratury, można uznać za trafny. Sąd faktycznie mógłby zechcieć zapoznać się osobiście z dowodami, na podstawie których wydał opinię „Sehn”. Ten niedostatek można było jednak bez problemu uzupełnić w toku przewodu sądowego, a może nawet jeszcze wcześniej.

Mówi Główna Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu

Czy rzeczywiście prokurator IPN nie zrealizował wskazań sądu, a metodologia „Sehna” była błędna? Zapytaliśmy o to rzecznika prokuratorskiego IPN. Otrzymaliśmy obszerną odpowiedź, odnoszącą się do całej genezy i przebiegu postępowania.

Aby zweryfikować autentyczność dokumentów znalezionych w domu Pana Czesława Kiszczaka, prokurator zwrócił się o wydanie ekspertyzy z zakresu pisma ręcznego do renomowanego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie. Zespół biegłych poddał analizie 158 dokumentów pochodzących z teczki personalnej i teczki pracy tajnego współpracownika SB o ps. ,,Bolek”, w tym porządzone odręcznie w dniu 21 grudnia 1970 roku zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, ponadto 117 stron doniesień spisanych odręcznie przez agenta o pseudonimie „Bolek” oraz 17 odręcznych pokwitowań odbioru pieniędzy za przekazywane Służbie Bezpieczeństwa informacje. Porównał je z ponad 140 dokumentami, które w okresie od 1963 roku do 2016 roku bez wątpienia osobiście sporządził lub podpisał Pan Lech Wałęsa, a także z dokumentami sporządzonymi odręcznie przez 10 funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, których dane widnieją w teczce pracy i teczce personalnej agenta o pseudonimie „Bolek” – pisze nam prokurator Robert Janicki, rzecznik prasowy GKŚZpNP.

Jak wskazuje prokurator, „efektem badań była licząca 235 stron opinia biegłych, którzy kategorycznie i bez wątpliwości uznali, iż stanowiące materiał dowodowy dokumenty operacyjne SB nie zostały podrobione”.

Brak opinii prywatnej

Co ciekawe, IPN dementuje, jakoby Wałęsa w toku śledztwa przedstawił opinię prywatną. Takie sformułowanie padło w cytowanym wyżej komunikacie Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Pan Lech Wałęsa nie przedstawił ,,prywatnej opinii” w tym zakresie. W toku postępowania pełnomocnik Lecha Wałęsy nadesłał wprawdzie pismo jednego z profesorów Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, które poddawało w wątpliwość metodologię badań. Jednak jego Autor zaznaczył, że to nie oznacza zakwestionowania wniosków zawartych w opinii biegłych Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie” – czytamy w stanowisku IPN.

Niezależnie od krytycznej oceny argumentów prof. Girdwoynia, prokuratura była związana stanowiskiem sądu i przeprowadziła dodatkowe czynności.

Żeby wyjaśnić wszystkie wątpliwości, prokurator dodatkowo przesłuchał w tej sprawie biegłych, którzy sporządzali ekspertyzę przekazanego do badań pisma ręcznego. Obszernie odnieśli się oni do uwag profesora i nie znaleźli podstaw do zmiany swoich wniosków – pisze IPN.

Umorzenie prawomocne, nie ma subsydiarnego AO

Nie jest zatem prawdą, jak twierdzi „nowa” Prokuratura Okręgowa w Warszawie, że IPN nie zrealizował wskazania sądu, który uwzględnił zażalenie na umorzenie. Jest to co najwyżej subiektywna interpretacja. Dziwi jednak, że czyni ją prokuratura, a nie pełnomocnik Wałęsy.

Ten zaś, co zaskakuje, nie zaskarżył postanowienia o umorzeniu postępowania. Jest ono prawomocne i Wałęsa nie skierował subsydiarnego aktu oskarżenia. Udało nam się to w ustalić bez żadnego problemu u rzecznika IPN.

„Niezależna” prokuratura w akcji

Podsumowując, w niniejszej sprawie mamy do czynienia z wycofaniem aktu oskarżenia opartego na opinii renomowanego ośrodka. Pretekstem do tego kroku są argumenty wysuwane przez adwokata, bliskiego stronnika Adama Bodnara. Referentem sprawy jest wiceprezes stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia, które w publicznie dostępnych materiałach jest goszczone przez Lecha Wałęsę w okolicznościach niezwiązanych z pracą prokuratury.

Należy też podkreślić, że od zwrotu aktu oskarżenia, który zgodnie z komunikatem miał miejsce 20 czerwca 2024 r., do udzielenia nam odpowiedzi przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie minęły 4 miesiące. W odpowiedzi tej rzecznik, jeżeli chodzi o istotę sprawy, odsyła nas do komunikatu z końca lipca i nie przedstawia żadnych nowych ustaleń. Można odnieść nieodparte wrażenie, że w sprawie nic się nie dzieje.

Z tej mąki chleba nie będzie. Tak działa legendarna „niezależna” prokuratura spod znaku Lex Super Omnia.

Jakub Pilarek