Marcin Przydacz: Obserwacja Jacka Żakowskiego na temat Donalda Tuska była trafna

Marcin Przydacz/ fot. Wnet

Poseł PiS Marcin Przydacz krytycznie odnosi się do sposobu funkcjonowania Donalda Tuska podczas powodzi. Wskazuje na dysfunkcjonalność transmitowanych publicznie obrad sztabu kryzysowego.

W ostatnich dniach w mediach transmitowane są obrady sztabu kryzysowego w związku z powodzią. W ich trakcie Donald Tusk przepytuje urzędników i funkcjonariuszy, niekiedy ich krytykując. Publicysta Jacek Żakowski na antenie TVP porównał ten sposób działania premiera do metod Putina.

W rozmowie z Łukaszem Jankowskim poseł Prawa i Sprawiedliwości Marcin Przydacz odniósł się do słów dziennikarza.

Jestem jak najdalszy od Jacka Żakowskiego. Myślę, że w wielu kwestiach raczej byśmy się nie zgadzali z panem redaktorem. Natomiast to, że te posiedzenia tego sztabu kryzysowego przypominają trochę „putinadę” czy działania Aleksandra Łukaszenki, to jest trafna obserwacja – mówi Przydacz.

Poseł wspomina, jak Łukaszenko chodził po PGR i rugał dyrektorów.

I to trochę tak, jak dzisiaj Donald Tusk mówi do swoich urzędników. Proszę, to dobry car i źli urzędnicy. W tym samym czasie rządowy zespół zarządzania kryzysowego w ogóle się nie zebrał. To instytucja, która funkcjonowała w czasie COVID i podczas kryzysu na granicy polsko-białoruskiej – podkreśla Przydacz.

Polityk ocenia, że posiedzenia zespołów kryzysowych za czasów rządów PiS nie były „szopką medialną”.

Nie były transmitowane w 100 proc. Wiadomo, że inaczej się mówi, mając świadomość, że kamera wszystko nagrywa, a inaczej podczas zamkniętej dyskusji. Wtedy można powiedzieć „panie premierze, tutaj mamy dziurę, to źle wygląda”. A przed kamerami wszyscy będą mówić „tak jest, tak toczno” – stwierdza Przydacz, ironicznie nawiązując do języka rosyjskiego.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy, w trakcie której poseł Przydacz odnosił się m.in. do zarzutów opozycji wobec rządu PiS o wpuszczanie na teren Polski Rosjan.

jbp/