Tobiasz Bocheński: To, co nie jest po myśli Adama Bodnara jest dobre dla polskiego wymiaru sprawiedliwości

Featured Video Play Icon

Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Tobiasz Bocheński, rozważany jako jeden z kandydatów na urząd prezydenta, rozmawia z Magdaleną Uchaniuk o kluczowych problemach, przed którymi stoi dziś Polska.

Donald Tusk poinformował na konferencji prasowej, że powodem zamieszczenia jego kontrasygnaty na postanowieniu prezydenta o powołaniu sędziego Krzysztofa Wesołowskiego na stanowisko przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego była pomyłka. Wg premiera urzędnik w KPRM nie dostrzegł, że dokument miał charakter „polityczny” i że dotyczył – wg Tuska – „neosędziego”.

Zdaniem Tobiasza Bocheńskiego sytuacja ta dowodzi braku profesjonalizmu szefa rządu, który albo nie wiedział, co podpisuje, albo wystraszył się reakcji swojego środowiska.

Sytuacja w wymiarze sprawiedliwości wymaga ogólnej sanacji i dojścia polityków do pewnego kompromisu. Nie ma czegoś takiego jak „neosędziowie”, nie ma czegoś takiego jak neoKRS. To jest określenie strasznie krzywdzące dla wszystkich sędziów powołanych w owym czasie, dlatego że to nie są żadni polityczni ludzie. To jest coś nieprawdopodobnego. Kasta starych sędziów, wychowanych jeszcze na podręcznikach PRL-owskich, albo ich uczniów tdomaga się utrzymania swojej dominującej pozycji w systemie sądowniczym – ocenia Bocheński.

Polityk podkreśla, że obecnie aplikacja sędziowska jest bardziej wymagająca, niż w latach dziewięćdziesiątych, czy na początku dwutysięcznych.

To są sędziowie bardzo dobrze przygotowani do sprawowania swoich urzędów. Poddaje się ich ostracyzmowi wewnętrznemu z powodów politycznych, robią to sędziowie, który wychodzą poza swoje uprawnienia – mówi Tobiasz Bocheński.

Były wojewoda mazowiecki nie wyobraża sobie, by premier mógł się wycofać ze swojego podpisu. Na uwagę, że sytuacja ta jest nie po myśli ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, odpowiada:

To dobrze, bo to, co jest nie po myśli pana Bodnara, jest dobre dla polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Kwestia skandalicznej wypowiedzi szefa ukraińskiego MSZ

Magdalena Uchaniuk spytała również Tobiasza Bocheńskiego o głośną wypowiedź ministra spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeby, który w reakcji na wypowiedź uczestniczki Campusu Polska ws. zbrodni wołyńskiej, wytknął Polakom przeprowadzenie akcji „Wisła”.

Jeżeli polityk ukraiński mówi o Wołyniu, to powinien przepraszać. I to jest moje stanowisko w tej sprawie – deklaruje Bocheński.

Polityk PiS stwierdza, że niezależnie od tego rodzaju wypowiedzi Polska powinna kontynuować pomoc Ukrainie w wojnie z Rosją, bo „jest w naszym interesie, żeby Ukraina wykrwawiała Rosję”.

Ale jeżeli chodzi o nasze relacje bilateralne, to one muszą zasadzać się na pewnych fundamentalnych kwestiach. Wołyń był jednym z najstraszliwszych ludobójstw XX wieku. Ukraińcy nie umieli się z tym rozliczyć. Ja rozumiem, dlaczego nie umieli się rozliczyć, ale to nie zmienia faktu, że powinniśmy żądać wyprostowania tych spraw. I mamy wszelkie tytuły do tego, żeby tak robić. Nie widzę żadnego powodu, dla którego mielibyśmy ustępować w tych sprawach tylko i wyłącznie dlatego, że toczy się wojna. Nie powinniśmy. Po prostu powinniśmy się szanować jako państwo, powinniśmy szanować naszą historię i szanować nasze ofiary. Nie możemy pozwalać przedstawicielom państwa ukraińskiego na pewne wypowiedzi, powinniśmy dać im odczuć, że jeżeli tak będą robić, to poniosą tego konsekwencje – mówi Bocheński.

Referendum w sprawie aborcji

Uważam aborcję za zabójstwo i nigdy nie podjęlibyśmy z żoną decyzji o poddaniu się takiej procedurze – zapewnia Bocheński.

Polityk podkreśla, że obecny stan prawny po wyroku Trybunału Konstytucyjnego jest zgodny z jego sumieniem. Równocześnie zaznacza, że zdaje sobie sprawę, że jego prywatny pogląd nie może być wyznacznikiem dla milionów Polaków. Stoi na stanowisku, że gdyby sprawa aborcji stanęła na ostrzu noża, to powinno się w tej sprawie przeprowadzić referendum.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy z Tobiaszem Bocheńskim, w której odniósł się m.in. do sprawy ewentualnego odebrania subwencji Prawu i Sprawiedliwości oraz do możliwości swojego udziału w wyścigu prezydenckim.