Jak dowiedziało się Radio WNET majowy termin wyborów prezydenckich był realnie rozpatrywanym przez PiS wariantem. Po konsultacjach z częścią polityków PiS oraz prezesem Solidarnej Polski, Jarosław Kaczyński miał zadecydować się na ogłoszenie wyborów 23 maja. Po wielogodzinnych negocjacjach i rozmowach prowadzonych przez całą sobotę, m.in. z udziałem wicepremier Jadwigi Emilewicz, doszło do porozumienia i według informacji z godz. 19:50 wszystko wskazuje na to, że wybory odbędą się 28 czerwca.
Jeśli wybory odbędą się 28 czerwca, to Porozumienie Jarosława Gowina pozostanie w koalicji rządowe, a większość sejmowa Zjednoczonej Prawicy zostanie utrzymana.
Jeszcze w piątek (8 maja) w godzinach wieczornych wicepremier Jadwiga Emilewicz razem z Łukaszem Schreiberem, szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów – przy współudziale Krzysztofa Sobolewskiego, szefa komitetu wykonawczego PiS – uzgadniali projekt nowelizacji kodeksu wyborczego, który zawierał realizację umowy zawartej między PiS a Porozumieniem. Za realizacją tego wariantu miał optować również premier Morawiecki.
Do zmiany stanowiska miało dość po sobotnim spotkaniu w najbliższym gronie z Jarosławem Kaczyńskim, w którym uczestniczyć mieli również m.in. Zbigniew Ziobro i Joachim Brudziński. To na tym spotkaniu prezes PiS miał przystać na manewr przeprowadzenia wyborów na podstawie przepisów wyborczych przyjętych przez parlament i podpisanych przez prezydenta w ostatni czwartek. Wśród argumentów używanych przez zwolenników wyborów w maju, najważniejszy dotyczył utrzymania przywództwa w koalicji rządzącej, ale też topniejące poparcie dla Andrzeja Dudy oraz kwestia doprowadzania do zmiany na fotelu premiera. W rozmowach o nowym rządzie na następcę Mateusza Morawieckiego wymieniany był Mariusz Błaszczak.
ŁAJ
